Wyrok zakazu stadionowego zapadł we wtorek rano, wydał go sąd w Jerozolimie na wniosek lokalnej policji. Sędzia nie miał dla chłopaka żadnej litości. - Jego czyn zagrażał bezpieczeństwu ochrony, piłkarzy i każdego, kto ufa w publiczny porządek na stadionach piłkarskich. Na dodatek, wpływa na wizerunek izraelskiego futbolu na świecie - powiedział w orzeczeniu.
Przypomnijmy. Do incydentu doszło pod koniec sobotniego meczu. 15-latek wbiegł na murawę, bo - jak potem tłumaczył - "chciał sobie zrobić zdjęcie z ulubionym piłkarzem".
Chodziło mu o Roberta Lewandowskiego. Chłopaka gonił ochroniarz, który przypadkiem staranował Tomasza Kędziorę. Izraelczyk zdjęcia ostatecznie nie zrobił, choć udało mu się objąć kapitana reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Brzęczek oddał pierwszy strzał w meczu. "Odpowiedzieć rywalom trzeba na boisku"
Do końca meczu pozostawało 2 minuty, sędzia chciał wcześniej go zakończyć. Na prośbę polskiej ekipy, spotkanie udało się dokończyć. - Sędzia myślał, że doszło do ataku kibica na Tomka. Tomek zderzył się jednak z jednym z ochroniarzy. Arbiter chciał skończyć wcześniej mecz, ale podszedłem do niego, powiedziałem mu, że to był przypadek. Że chcemy grać - wyjaśniał potem Kamil Glik.
- Wiedziałem, że to kibic, który chciał wbiec na boisko, by zrobić sobie zdjęcie albo mnie po prostu dotknąć. Byłem spokojny. Od razu widać było, że biegnie w moim kierunku młody chłopak z uśmiechem na twarzy - komentował Robert Lewandowski.
Polska wygrała w Jerozolimie 2:1.