Kapitanowie drużyn przed meczem (2:0) PKO Ekstraklasy powinni przywitać się, wymienić proporczykami i stanąć do wspólnego zdjęcia z sędziami. Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok nie podał jednak ręki Dominikowi Furmanowi z Wisły Płock, a znacząco odwrócił głowę na jego chęć przybicia "piątki". Tak jak zapowiedział kilka miesięcy temu.
W lutym tego roku cała Polska mówiła o meczu Jagiellonii z Wisłą (1:0). Niewielu interesowało jednak świetne widowisko i zwycięski gol Jakuba Wójcickiego w ostatniej akcji. Niemal wszyscy skupili się bowiem na wydarzeniach, które miały miejsce w końcówce i już po spotkaniu, czyli ostrym spięciu Romanczuka z Furmanem.
Sprawa była na czołówce przez kilka dni. Nie chodziło jednak o przepychanki pomiędzy zawodnikami, a wyzwiska jakie miały paść w ich trakcie. Pomocnik białostoczan miał zostać znieważony przez rywala ze względu na swoje pochodzenie. Ten zaprzeczał i przekonywał, iż to jego obrażono.
W wyjaśnienie sytuacji zaangażowały się kluby, Polski Związek Piłki Nożnej, a nawet policja. Analizowano nagrania, wysłuchiwano piłkarzy. Ostatecznie wszystko zakończyło się oświadczeniem obu stron, w którym piłkarze "wirtualnie" podali sobie ręce, ale nikt nie miał wątpliwości, że to była jedynie zagrywka PR-owa.
Warto dodać, że przed obecnym spotkaniem Furman i Romanczuk nie chcieli zabierać głosu nt. tego, jak się zachowają.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Wpadka Juventusu! Tylko remis na boisku beniaminka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]