PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa - Lech Poznań. Debiutant dał Legii zwycięstwo

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Najpierw prezes Legii Dariusz Mioduski wstydził się za siebie, później za grę swojego zespołu, ale to ostatecznie Legia wygrała z Lechem 2:1 po golu Macieja Rosołka - chłopaka, który miesiąc temu osiągnął pełnoletność.

Zanim oba zespoły pokazały coś ciekawego, działo się na trybunach. Kibice Legii dali do zrozumienia prezesowi Dariuszowi Mioduskiemu, że delikatnie mówiąc - nie podzielają jego wizji prowadzenia klubu. Naprzeciwko trybuny honorowej wywiesili transparent z roześmianą twarzą Mioduskiego i ironicznym stwierdzeniem: "jest super, więc o co wam chodzi?".

To jednak była tylko przystawka, przez następne kilkanaście minut kibice z pretensjami wytykali prezesowi, że "zatrudnił amatorów" zrobił z zespołu "przeciętniaka", nie zakwalifikował się do pucharów kolejny raz i generalnie przez ostatnie trzy lata "zniszczył to, co zostało zbudowane wcześniej". Mioduski na ten czas opuścił sektor vip i wrócił na trybuny, gdy lawina cierpkich słów ustała.

Zawodnicy Legii gdzieś obok krążących w powietrzu gorzkich żali nieźle radzili sobie na boisku. Szybko przejęli inicjatywę, zepchnęli gości do obrony i byli bliżej zdobycia bramki. Z przodu jak koń biegał Jose Kante. Mógł się podobać nie tylko pod względem fizycznym, ale i piłkarskim. Szybki, silny, szukający gola. Brakowało tylko jednego - wykończenia. W pierwszej połowie prostym, ale świetnym zwodem posadził na murawie Dorde Crnomarkovicia, przed nim był już tylko bramkarz Lecha, Kante uderzył mocno w kierunku dalszego słupka, ale pomylił się. Zabrakło centymetrów.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga: Bayer Leverkusen rozbity! Świetny mecz Eintrachtu Frankfurt [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Napastnik Legii nie zraził się, próbował dalej. Raz z przewrotki, innym razem z obrotu, ale nad skutecznością musi jeszcze popracować. Podobnie jak Christian Gytkjaer. Duński piłkarz Lecha też swoją szansę zmarnował. Po sprytnie wykonanym rzucie wolnym i wrzutce Darko Jevticia, znalazł się sam w polu karnym, przyjął piłkę, błyskawicznie strzelił, jednak Radosław Majecki dobrze zareagował - wyskoczył do niego i odbił piłkę na rożny.

Majecki nie miał nic do powiedzenia po przerwie - po szybkiej wymianie podań zawodników Lecha. Robert Gumny dośrodkował po ziemi, piłka odbiła się od Tymoteusza Puchacza i Jevtić trafił z bliska do pustej bramki. Kibice gospodarzy byli wściekli, wielu machało rozdanymi przed meczem maskami z roześmianą twarzą Mioduskiego, a fani z Poznania odpalili race i bawili się jak u siebie.

Nie trwało to długo. Po prostej stracie Karlo Muhara legioniści skontrowali. Jarosław Niezgoda balansem ciała minął obrońcę, trochę za długo zwlekał, ale piłka ostatecznie trafiła do Arvydasa Novikovasa, który uderzył na siłę i wyrównał. Do tego momentu Litwin był jednym z najsłabszych graczy w swoim zespole, spiker kilka minut wcześniej nawet się pomylił i wyczytał, że Novikovas zszedł już z boiska. Nic dziwnego, nie było go nawet na nim widać. Zawodnik od początku sezonu zawodzi w Legii, w meczach gra tak, jakby robił to za karę, ale po golu zmienił nastawienie, uwierzył, że dalej potrafi i przypomniał sobie, że przecież umie szybko biegać i walczyć.

PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa - Lech Poznań. Dariusz Żuraw: Straciliśmy łatwe gole

Bohaterem był jednak Maciej Rosołek, 18-latek, który po kilku minutach od wejścia na boisko zachował się w polu karnym jak stary wyga. Wyczekał rywali, wykorzystał zawahanie obrońcy i bramkarza Lecha, przyjął piłkę i szybko strzelił. I trafił. To był pierwszy mecz Rosołka w zespole Aleksandara Vukovicia, zawodnik grał dotąd w trzecioligowych rezerwach, po raz ostatni ze Zniczem Biała Piska, który Legia II przegrała 0:5. Rosołek w zeszłym miesiącu osiągnął pełnoletność, a to może mu się przydać po spotkaniu z Lechem. Zdecydowanie zasłużył, żeby uczcić swój występ czymś mocniejszym, niż wodą mineralną z miętą i cytryną.

PKO Ekstraklasa: Legia Warszawa - Lech Poznań. Aleksandar Vuković: Idę swoją drogą

Legia - Lech 2:1 (0:0)
0:1 Darko Jevtić 55'
1:1 Arvydas Novikovas 63'
2:1 Maciej Rosołek 76'

Legia: Radosław Majecki - Michał Karbownik, Mateusz Wieteska, Igor Lewczuk, Luis Rocha (61. Jarosław Niezgoda) - Andre Martins, Domagoj Antolić, Paweł Wszołek, Luquinhas (74. Maciej Rosołek), Arvydas Novikovas - Jose Kante (80. Walerian Gwilia).

Lech: Mickey van der Hart - Robert Gumny, Lubomir Satka, Djordje Crnomarkovićm, Wołodymyr Kostewycz - Kamil Jóźwiak (73. Jakub Kamiński), Karlo Muhar (80. Paweł Tomczyk), Jakub Moder, Tymoteusz Puchacz, Darko Jevtić (74. Joao Amaral) - Christian Gytkjaer.

Żółte kartki: Karbownik, Rocha - Moder, Muhar

Sędziował:
Tomasz Musiał

Widzów
: 29 282

Komentarze (10)
avatar
14MP 19PP
20.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przy takich brakach kadrowych myślałem, że remis będzie dobrym wynikiem, a tu proszę, młodziak pozamiatał. Rosół tym razem wygrał ze stadionowym bigosem, a to już wielka sztuka ;) 
avatar
Szczęść Boże
20.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Fanem Legii nie jestem, ale poznaniowi zawsze na pohybel. 
avatar
Rylszczak
19.10.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Cały Lech, ach 
avatar
Modafi
19.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Na wstępie napiszę moze tak..... Dalej kpijcie z Mioduskiego, wysmiewajcie i obrażajcie. Przecież już za rogiem stoją kolejni chętni (szejkowie, rosjanie) z wypchanymi portfelami czekającymi t Czytaj całość
avatar
piasek27
19.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Nie rozumiem tylko jak można ten meczyk nazwać szlagierem przecież grała 6z 9 drużyna naszej ligi i to ma byż szlagier ???????