Reprezentacja Polski po raz trzeci z rzędu wywalczyła awans na wielką piłkarską imprezę. Dzięki niedzielnemu zwycięstwu nad Macedonią Północną (2:0) Biało-Czerwoni zapewnili sobie udział w przyszłorocznych mistrzostwach Europy.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i tak musi się tłumaczyć z wyboru na selekcjonera Jerzego Brzęczka. Kibice wciąż nie są zadowoleni z gry drużyny i obawiają się, że na Euro 2020 powtórzy się historia z ubiegłorocznych mistrzostw świata w Rosji.
Zbigniew Boniek broni jednak trenera i przekonuje, że zrobił on w ciągu roku bardzo dobrą robotę.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Chłodna głowa Szymańskiego. "Nie chcę żebyście mówili, że już wywalczyłem miejsce w składzie reprezentacji"
- Z mistrzostw świata w Rosji wrócił wrak zespołu. Drużyna była wypalona. Nie, żeby to była wina Adama Nawałki, po prostu coś się skończyło, a Adam nie chciał już tego odbudowywać. Musiałem wybrać kogoś, kto odbuduje zespół zwłaszcza od sfery mentalnej. I to się udało - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem".
Boniek nie rozumie też, dlaczego po zwycięskich spotkaniach reprezentacji Polski deprecjonuje się jego zdaniem wielu zawodników.
- Nie rozumiem dlaczego na przykład, żeby pochwalić Lewandowskiego, trzeba deprecjonować resztę? Gdy tak czytam czasem te komentarze, to wyłania się z nich obraz, że mamy Lewandowskiego i dziesięć koszulek. To bardzo perfidne! Nie przypominam sobie, żeby w 1972 roku ktoś mówił, że był Deyna i 10 koszulek - przekonuje.
W rozmowie z "SE" prezes PZPN wyznaje także, że zadzwonił do Kamila Glika po meczu z Łotwą (3:0), po którym obrońca AS Monaco wypowiedział kilka mocnych słów w kierunku kolegów z drużyny (więcej TUTAJ).
- Zadzwoniłem do niego na drugi dzień, zapytałem o co chodzi. To naturalne, że jako osoba związana z reprezentacją chciałem zrozumieć co miał na myśli. No i Kamil powiedział, że się wkurzył, bo przy stanie 2:0 mogliśmy grać trochę inaczej. Dodał, że jego zdaniem ta wypowiedź dobrze zrobi zespołowi. I w porządku - ujawnia.
Po spotkaniu z Macedonią Północną pojawiło się wiele słów krytyki nie w kierunku polskich piłkarzy, ale murawy na PGE Narodowym, która po raz kolejny była w fatalnym stanie i zawodnicy obu drużyn mieli ogromny problem z utrzymaniem równowagi (czytaj TUTAJ).
- Jak ona ma być doskonała, skoro jest kładziona na asfalt, dwa dni przed meczem? Jest za mało czasu… Na Euro 2012 była świetna, bo miała czas, żeby się zakorzenić. Teraz też, gdyby położyć ją wcześniej, doświetlić lampami, dać jej czas, to by super wyglądała. Ale tego czasu nigdy nie ma - kończy Boniek.