Brzmi to kuriozalnie, jeśli spojrzymy na liczbę goli, jakie polski napastnik strzela dla Bayernu z prędkością karabinu maszynowego. W środę w meczu Ligi Mistrzów z Crveną Zvezdą Belgrad Robert Lewandowski znowu trafił, mistrz Niemiec wygrał 3:0.
I w tym właśnie problem, że monachijczycy traktują Polaka jak maszynę. A po robocie człowiek nie płacze. On płacze po drugim człowieku.
- Sam miałem łzy w oczach, gdy Robben i Ribery się z nami żegnali. Jeśli w ogóle miałbym kiedyś odejść z Bayernu, marzy mi się podobne pożegnanie - mówi Lewandowski. Franck Ribery płakał, gdy w maju po swoim ostatnim meczu podszedł do trybuny, a fani skandowali jego nazwisko. Grał w Bayernie 12 lat. Arjen Robben odszedł po 10 latach.
Piłkarz bez serca
Monachium Ribery’ego jednak kochało, a Lewandowskiego - tylko i aż - szanuje i podziwia. Uli Hesse, autor książki "Bayern. Globalny Superklub" mówił nam: - Dla dzieci jest on na pewno wielkim idolem. Bo dzieci szukają gwiazd, statystyk. Ale dla większości fanów nie ma znaczenia, ile strzeli goli. Nigdy nie będzie tak wielki jak Thomas Mueller. Czy nawet Franck Ribery, którego kibice po prostu uwielbiają. Jest on taki entuzjastyczny, gra sercem nie głową. Robert gra tylko głową. Wykonuje swoją pracę, oczywiście bardziej niż perfekcyjnie.
Zobacz wideo: Lewandowski - perfekcjonista
Felix Haselsteiner, kibic Bayernu i dziennikarz, autor książki o Davidzie Alabie, relację Lewandowskiego i kibiców klubu obserwuje od początku: - Zawsze była dziwna. Najpierw postrzegano go jako gwiazdę, który chce, żeby zespół na niego pracował. A potem monachijczycy byli zafascynowani jego skutecznością - mówi nam.
Jak Robert Lewandowski mógł grać w Belgradzie za 1000 euro miesięcznie - Czytaj więcej
I wyjaśnia: - Nigdy jednak nie był na tym samym poziomie uwielbienia co Arjen Robben i Franck Ribery. Z dwóch powodów. Po pierwsze, nigdy nie dał po sobie poznać, że Bayern to jego klub numer jeden na zawsze. A tak zrobili Francuz i Holender, a kiedyś też Philipp Lahm. Po drugie, nie grał swojego najlepszego futbolu w najważniejszych meczach Ligi Mistrzów. Nie poprowadził go do wielkich triumfów.
Robert Lewandowski gra w Bayernie od lata 2014 roku. Rozegrał 249 meczów, strzelił 200 goli. W historii klubu tylko dwie legendy strzeliły więcej: Gerd Mueller - 508 i Karl-Heinz Rummenigge - 217. Polak wygrywał mistrzostwa Niemiec, zdobywał indywidualnie tytuły najlepszego snajpera ligi. Dziś jest jednym z trzech kapitanów zespołu, należy do rady drużyny.
Zimny mistrz
Christoph Biermann, kolega Hessego z magazynu "11 Freunde", napisał o nim kilka dni temu, że jest "zimnym mistrzem". Wyjaśnia, że Lewandowski nie pobudza kibicowskich fantazji, nie rozpala serc. Gdy grał w Dortmundzie, wiadomo było, że Borussia jest tylko przystankiem w drodze do większego klubu. I kibice BVB nie wzdychali za nim tak jak za Mario Goetze czy Matsem Hummelsem, choć pod względem sportowym, to Polak był największą stratą.
Gdy Lewandowski zatrudnił agenta Piniego Zahaviego, to przecież nie po to, aby wynegocjował mu nową umowę. Chodziło o transfer do Realu Madryt, ale szefowie Bayernu ani myśleli o sprzedaży asa.
Robert Lewandowski nie jest sentymentalny. Nie wykonuje żadnych pochopnych gestów, nie bije się w pierś w klubowej koszulce, nie całuje herbu. "Sprawia wrażenie, jakby nie liczyło się u niego jaką zakłada koszulkę. Tak długo, jak zdobywa trofea" - pisze Biermann.
I puentuje: "Musi zrozumieć, że emocjonalne pożegnania nie są automatyczną konsekwencją goli i tytułów. Robben, a szczególnie Ribery chcieli wygrywać trofea nie tylko dla siebie, ale też dla Bayernu i kibiców."
Czy to jest kochanie?
Kilka tygodni temu Lewandowski podpisał nowy kontrakt, wiążący go z klubem aż do 2023 roku. Polakowi z jednej strony marzy się ckliwe, emocjonalne pożegnanie. Z drugiej strony nie wyklucza, że w Bayernie zakończy karierę.
Hesse mówi teraz: - Na pewno stosunek fanów do Roberta się zmienił, relacja się polepszyła. Ale nadal nie nazwałbym jej miłością.
Robert Lewandowski w pościgu za legendami - Czytaj więcej.
Biermann przyznaje, że ten sezon może być kluczowy. - Związał się na dłużej, kibice jeszcze nigdy nie byli nim tak zafascynowani. Jeśli w kolejnych 2-3 latach poprowadzi klub do wygranej w Lidze Mistrzów, ma szansę osiągnąć status, jakiego tak desperacko pragnie: prawdziwego mistrza jak Robben.
Riberym - jak dodaje Niemiec - Lewandowski nigdy jednak w Monachium nie będzie. Mówi: - Franck zawsze miał pewien poziom emocjonalności, którego ani Robben, ani Lewy nigdy nie mieli. Oni są maszynami bez usterki, fascynującymi do oglądania, ale nie zwróconymi w stronę ludzi. A taki był tu Ribery - ludzki, z tymi wszystkimi swoimi błędami.