Akcja ratunkowa w styczniu tego roku pozwoliła Wiśle Kraków odzyskać licencję i wystartować w rundzie wiosennej Lotto Ekstraklasy. Mimo wszystko sytuacja finansowa Białej Gwiazdy nadal jest bardzo trudna, klub tonie w potężnych długach. Jak dowiedział się "Dziennik Polski", formalnie zadłużenie wynosi ok. 80 mln zł, realnie natomiast ponad 35 mln zł.
- Gdyby nie było długów, to wpływy i koszty spółki bilansowałyby się na zero. Potrzebne są jednak fundusze na spłatę zobowiązań i zwiększenie przychodów o co najmniej 10 mln zł rocznie, by klub mógł spłacać zaległości i spokojnie funkcjonować - mówi dla "Dziennika Polskiego" Piotr Obidziński prokurent spółki i pełnomocnik nowego zarządu Wisły ds. restrukturyzacji.
Ponad 42 mln Wisła Kraków jest winna Towarzystwu Sportowemu Wisła (TS jest właścicielem piłkarskiej spółki). To zobowiązanie nie jest jednak wymagalne, a do tego TS ma je umarzać w transzach.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Rasistowski skandal w Gdańsku! "Powinniśmy piętnować takie zachowanie a nie robimy kompletnie nic"
Z wpływów z transmisji telewizyjnych Wisła spłaca pięciomilionowy dług wobec miasta (za wynajem stadionu) i ośmiomilionowe zadłużenie wobec Tele-Foniki. Do tego dochodzą ponad 3 mln zł spornych wynagrodzeń dla byłych trenerów, zawodników i agentów.
Wisła Kraków nadal szuka poważnego sponsora. Ale nawet i bez niego Biała Gwiazda będzie mogła skutecznie przeprowadzić akcję reanimacyjną.
- Warunkiem jest zwiększenie przychodów, co można osiągnąć budując silną drużynę, która da większe dochody z transmisji telewizyjnych i biletów. Trzeba też liczyć każdą wydawaną złotówkę i dbać o to, by rozsądnie gospodarować pieniędzmi - wyjaśnia Piotr Obidziński.
Zobacz także:
Niepewni i nieobecni 33. kolejki Lotto Ekstraklasy
Fair Play Lotto Ekstraklasy: osiem zawieszeń