Przed rozpoczynającym
eliminacje Euro 2020 spotkaniem Austria - Polska w Wiedniu media z kraju naszych rywali szczególnie dużo miejsca poświęcają napastnikom kadry Jerzego Brzęczka. Austriacy zazdroszczą nam siły ofensywnej, jaką gwarantują Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek.
"Lewandowski jest w Polsce tym, kim Lionel Messi w Argentynie, Neymar w Brazylii czy Cristiano Ronaldo w Portugalii. To absolutna supergwiazda. Jednak jego koledzy z ataku są nie mniej groźni: mowa tu o Krzysztofie Piątku i Arkadiuszu Miliku" - pisze przed meczem swojej reprezentacji z Polską austriacki serwis internetowy Laola1.at. Napastników AC Milan i Napoli określa mianem "Next superstars" i dość zaskakująco nadaje im wspólny pseudonim "Militek".
Czytaj także:
- Marko Arnautović - austriacki Zlatan Ibrahimović
- Asystent Beenhakkera wspomina mecz z Austrią na EURO 2008. "Dalej uważam, że zostaliśmy skrzywdzeni"
"Ze względu na młody wiek, obu uważa się za następców Lewandowskiego" - kontynuują Austriacy. O polskich napastnikach rozmawiają z Radosławem Gilewiczem, byłym piłkarzem Tirolu Innsbrucku, Austrii Wiedeń i SV Pasching, obecnie jednym z asystentów selekcjonera Biało-Czerwonych Jerzego Brzęczka.
ZOBACZ WIDEO El. ME 2020: Wichniarek stawia na sprawdzony duet napastników. "Wielokrotnie dawali nam sporo radości"
- W przypadku Milika nie można zapominać, że dwukrotnie zerwał więzadła. Cieszę się, że wrócił do gry i radzi sobie tak dobrze. Myślę, że grając regularnie będzie coraz lepszy. Może występować na kilku pozycjach, ma niekwestionowaną jakość - mówi Gilewicz o graczu Napoli, który w tym sezonie strzelił dla swojego klubu 17 goli w 34 meczach.
- Piątek regularnie trafiał do siatki już w Genoi. Wtedy wszyscy mówili, że pewnie ma po prostu dobry okres. Zawsze było jednak widać, że jest bardzo silny mentalnie. Pokazuje to od długiego czasu - chwali napastnika AC Milan były zawodnik austriackich klubów. Opowiada też związaną z nim anegdotę.
- W październiku ubiegłego roku poprosiłem go o podpisanie jedenastu czy dwunastu kart z autografem. Od innych członków zespołu wziąłem tylko po trzy. Krzysztof zapytał mnie: "Dlaczego ode mnie tak dużo?". Powiedziałem po prostu: "Bo ten podpis wkrótce będzie bardzo dużo warty" - zdradza Gilewicz. Jak się okazało, miał absolutną rację.
- Piątek strzela gola mając pół okazji. To prawdziwy fenomen. Na pewno nie jest tak, że ma szczęście, dużą rolę odgrywa instynkt. Nie można się go nauczyć, albo się to ma, albo nie. Mimo sukcesu, który osiągnął, Krzysztof twardo stąpa po ziemi - mówi Gilewicz o piłkarzu, który popularnością w Polsce zbliża się do Lewandowskiego.