Niektórym dobrze w okopach. Kiedy w niszowym sporcie pojawia się gwiazda, która mogłaby zainteresować masy, elity się denerwują. Nie po to dziennikarz spędził pół swojego życia, opisując nikogo nieinteresujące zawody we frisbee, by nagle sukcesy jednego zawodnika miały sprawić, że frisbee stanie się popularne. Nie po to kibic przychodził przez lata na puste trybuny hokejowej hali, by jego spokojny sen i możliwość marudzenia na rzeczywistość, przerywało nagle pokolenie gotowe przywrócić dyscyplinie należny blask. Są tacy, którzy nie lubią blasku, którzy lubią narzekać na to, że nie jest tak pięknie, jak było, albo że nigdy nie będzie tak pięknie, jak powinno. Są tacy, którzy lubią stawiać się wyżej, bo robili coś, zanim było modne.
Transfer Krzysztofa Piątka do Milanu i jego udany mecz z Napoli w Pucharze Włoch (relację z tego spotkania przeczytasz tutaj >>) sprawił, że słupki stacji telewizyjnych pokazujących włoską piłkę wystrzeliły w górę. Piątkiem zainteresowały się tłumy, a internet od razu rozpoczął misję ostrzegawczą. Krzysztofa nie wolno zagłaskać, Krzysztofa nie wolno za bardzo chwalić, Krzysztof jeszcze niczego nie osiągnął, Krzysztof dopiero musi się sprawdzić. Liga włoska to przecież piłkarski uniwersytet, a co o studiach może wiedzieć ktoś, kto nie spędzał wieczorów, wyszukując nowinek taktycznych w meczach Chievo z Frosinone. Nosacz sundajski, ta małpa z wielkim nosem, która przylgnęła do wizerunku polskiego kibica sukcesu zwanego także Januszem, zalała sieć drwiną. To podobno straszny obciach nagle interesować się ligą włoską i sprawdzać wyniki Milanu. To przecież zarezerwowane dla futbolowych fanatyków.
Przeczytaj także: To było do przewidzenia! Krzysztof Piątek MVP meczu z Napoli
Oglądać teraz można wszystko. Czego nie pokaże telewizja, znajdzie się w mediach społecznościowych. Polska obrodziła domorosłymi ekspertami od rzeczy nieistotnych. Na Twitterze nie można wyrazić niepewności co do formy piłkarza Kowalskiego, który ostatnio nie grał w meczach swojej drużyny, bo wychodzi się na amatora. Twitter ogląda treningi, Twitter wie, o czym szepcze szatnia drugoligowego klubu w Turcji, Twitter chciałby też udzielać zgody na to, czy i w jakim wymiarze można się nagle zainteresować.
A mnie bardzo cieszy, że sąsiad pyta, czy oglądam calcio, jakby włoskie słowo oznaczające piłkę nożną miało świadczyć o tym, że się zna. Cieszy mnie, że ludzie umawiają się na oglądanie Milanu, jak przez lata umawiali się na Bayern Lewandowskiego, Borussię Błaszczykowskiego, Liverpool Dudka, skoki Małysza i Stocha czy naszych piłkarzy ręcznych na wielkich turniejach.
Nie razi mnie to, że nosacz chce goli, że marudzi jak ich nie ma, że chce mieć przed telewizorem chwile radości, których być może nie znajduje w domu, albo w pracy. Nie razi mnie to, że zagłaszcze Krzysztofa, kupi sobie jego podrabianą koszulkę, a po kilku nieudanych meczach powie, że nigdy w niego nie wierzył. Dajmy nosaczowi radość, bo sport uzupełnia mu życie. Piątek rozbudził wyobraźnię i znowu może być kolorowo, wielkich gwiazd nisza nigdy nie zagranie na własność. A jeśli ktoś uważa, że może więcej, bo był pierwszy, jest jeszcze bardziej przewidywalny od nosacza.
ZOBACZ WIDEO Milan nie będzie grał na dwóch napastników. Treningi kluczowe dla Piątka
i instrukcję obsługi bej Czytaj całość