Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że ciężko będzie uratować Wisłę Kraków. Ostatecznie dzięki pomocy Rafała Wisłockiego, Jakuba Błaszczykowskiego, Tomasza Jażdżyńskiego oraz wsparciu prawnym Bogusława Leśnodorskiego udało się wyprowadzić klub z największych tarapatów.
Sytuacja wciąż jest jednak daleka od ideału. Cały czas trwają usilne poszukiwania inwestora, który pomógłby klubowi finansowo, ale miał również wizję jego dalszego rozwoju. - To nie jest typowy proces sprzedaży, w którym sprzedający chce uzyskać jak najwyższą cenę. Wszyscy zaangażowani w proces podkreślają, że najważniejszy jest pomysł na stabilny rozwój klubu, a więc deklaracje inwestorskie są ważniejsze niż cena. To nie jest sytuacja, że my mamy pomysł na rozwój klubu i szukamy finansowania, tylko szukamy inwestora z pomysłem na klub - mówi Bogusław Leśnodorski na łamach "Pulsu Biznesu".
Zainteresowanie zainwestowaniem w Wisłę wyraziło kilka osób, ale jak na razie nie ma żadnych konkretów. Rozmowy są utajnione, a ich stopień zaawansowania jest bardzo niski. Kibice krakowskiego klubu nie muszą jednak mieć większych obaw. Klub może funkcjonować również bez inwestora.
- Wisła to nie Manchester City, nie potrzebuje fortuny. Żeby funkcjonować na poziomie średniaka w Ekstraklasie, wystarczy budżet na poziomie 20 mln zł, by bić się o miejsce na podium - pewnie 25 mln zł. Liczę bez premii za wyniki, ale ta jest pokrywana z premii od Ekstraklasy. Obecnie koszty są tak ścięte, że budżet wynosi kilkanaście milionów złotych, ale on jest na dłuższą metę nie do utrzymania, bo klub praktycznie nie ma żadnych struktur. Mówimy więc o kilku milionach euro. To w skali światowego futbolu nie są żadne pieniądze, więcej warta jest lewa stopa Krzysztofa Piątka - dodaje Leśnodorski.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik? "Nieprawdopodobna lewa noga, najlepsza w Europie, jest ze złota"
Wisła jest popularnym i medialnym klubem, dlatego posiada duży potencjał marketingowy. Przy rozsądnym zarządzaniu może bez problemów mieć środki na bieżące funkcjonowanie. - Prawa telewizyjne dają ok. 18 mln zł, loże, strefa VIP i merchandising pokrywają koszty wynajmu stadionu, a nawet coś zostaje, do tego dochodzą kontrakty sponsorskie i transfery - wylicza były prezes Legii Warszawa, który uważa, że 30 milionów złotych przychodów to pewnik, a przy odpowiednim zaangażowaniu można je jeszcze podwyższyć.
Przypomnijmy, że Wisła w ostatnim czasie uregulowała zaległości wobec piłkarzy dzięki pożyczce od Wisłockiego, Błaszczykowskiego i Jażdżyńskiego, która wynosiła cztery miliony złotych. Kolejnym ważnym krokiem będzie odzyskanie licencji na grę w Lotto Ekstraklasie. Powinno to nastąpić jeszcze we wtorek.