Urodzony w Hiszpanii piłkarz do Legii Warszawa trafił zaledwie pół roku temu. Wcześniej miał udany sezon w Wiśle Płock, był najlepszym strzelcem tego zespołu i zdecydował się na przenosiny do mistrzów Polski.
Początkowo Jose Kante był pewnym punktem Legii, ale nie był już tak skuteczny, jak w Wiśle. Z biegiem czasu miał problemy, by wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie warszawskiego zespołu.
Kante w pięciu ostatnich meczach ligowych tylko raz znalazł się w meczowej osiemnastce. W starciu z Lechią Gdańsk (0:0) zaliczył krótki epizod. W Lotto Ekstraklasie wystąpił w szesnastu spotkaniach, w których tylko dwukrotnie pokonał bramkarzy rywali. Po raz ostatni z gola cieszył się 12 sierpnia.
Jak informuje "Przegląd Sportowy", trener Ricardo Sa Pinto nie jest fanem talentu reprezentanta Gwinei. Chodzi głównie o podejście Kante do treningów. W hierarchii szkoleniowca jest on czwartym napastnikiem Legii. Wyżej stoją akcje Carlitosa, Sandro Kulenovicia i wracającego do zdrowia Jarosława Niezgody.
Kante do Polski trafił wiosną 2016 roku. Wtedy podpisał kontrakt z Górnikiem Zabrze i w szesnastu meczach nie zdobył gola. Po pół roku trafił do Wisły Płock i tam zagrał w 62 spotkaniach i strzelił 19 bramek.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Kołodziejczyk o przejęciu Wisły. "To wszystko jest szyte grubymi nićmi"