Kilka dni przed niedzielnym meczem sfrustrowani kibice Zagłębia postanowili sami zmotywować piłkarzy, którym zarzucali brak ambicji. Wydawało się, że przyniosło to skutek, bo od początku spotkania można było zauważyć wolę walki, jakiej od dawna na Stadionie Ludowym gospodarze nie pokazywali. Nawet, gdy sosnowiczanie po błędzie Tomasza Łuczywka i sprytnym strzale Szymona Maziarza, już w 6. minucie stracili bramkę, to nie zwiesili głów, tylko ruszyli do odrabiania strat.
Zadanie ułatwili im piłkarze Zawiszy, którzy uparcie ustawiali bardzo wysoko linię obrony. To najlepszy prezent, jaki mogli zrobić Krzysztofowi Myśliwemu, jedynemu skutecznemu napastnikowi Zagłębia, który wykorzystuje atut szybkości i uwielbia grać na granicy spalonego. To on wyrównał w 12. minucie, uderzając głową piłkę po kapitalnym dośrodkowaniu Adriana Pajączkowskiego. Chwilę później mógł dać drużynie prowadzenie, minął już nawet bramkarza Zawiszy, ale zapędził się pod linię końcową i z tej akcji nic nie wyszło. Było to ostatnie ostrzeżenie dla beztroskiej obrony gości, bo po kolejnym prostopadłym dośrodkowaniu Maciej Dąbrowski mógł już tylko faulować Myśliwego w polu karnym. Jedenastkę pewnie wykorzystał Łuczywek. To jeszcze nie był koniec festiwalu napastnika Zagłębia, który w ostatniej akcji przed przerwą otrzymał kolejne prostopadłe podanie, znowu minął Artura Gajewskiego i umieścił piłkę w pustej bramce.
- Przespaliśmy pierwszą połowę - skomentował boiskowe wydarzenia pomocnik Zawiszy Rafał Piętka. Po przerwie podopieczni Mariusza Kurasa obudzili się i zagrali już zupełnie inaczej. Przede wszystkim uważniej w obronie. Myśliwy w drugiej połowie został odcięty od prostopadłych piłek i nie przeprowadził ani jednej udanej akcji. Piłkarze z Bydgoszczy przejęli też inicjatywę na boisku. Bardzo niepewnie grająca formacja defensywna Zagłębia została skarcona już w 51. minucie, kiedy to nie pilnowany w polu karnym Maziarz zdobył swoją drugą bramkę i doprowadził do kolejnego już w tym meczu remisu. Sosnowiczanie zabrakło pomysłu na odpowiedź, oddali pole Zawiszy, a ten bezlitośnie to wykorzystał. W 81. minucie Piętka ośmieszył obrońców i z linii pola karnego umieścił piłkę w siatce, tuż przy słupku.
- Niektórzy piłkarze nie dorośli do gry w takim klubie jak Zagłębie. W drugiej połowie mieliśmy tylko kontrolować boiskowe wydarzenia. Zawodnicy nie mają siły na cały mecz, a nie mam wartościowych zmienników - żalił się trener Piotr Pierścionek. Rzeczywiście, chyba w tym tkwi przyczyna katastrofalnej postawy gospodarzy w drugiej połowie. Piłkarze Zagłębia po przerwie wyglądali jak po przebiegnięciu maratonu. Grzegorz Dorobek i Krzysztof Bodziony sami prosili o zmiany, a wprowadzonego za Dorobka Michała Skórskiego po 10 minutach gry zaczęły łapać skurcze. - Nie powiem jeszcze kto konkretnie nie zasługuje na grę w tym klubie, kibice i dziennikarze sami to widzą. Musimy się teraz jakoś pozbierać, bo przed nami baraże - nie krył rozgoryczenia Pierścionek.
Dzięki zwycięstwu w Sosnowcu, Zawisza utrzymał się w II lidze. Piłkarze z Bydgoszczy postawili sobie teraz inny, czysty ambicjonalny cel. - Ostatni mecz gramy u siebie i zamierzamy go wygrać. Chcemy być najlepszą drużyną w naszym regionie, a żeby to uczynić, musimy skończyć sezon nad Elaną i Unią Janikowo - powiedział po meczu zdobywca decydującego gola Rafał Piętka.
Zagłębie Sosnowiec - Zawisza Bydgoszcz 3:4 (3:2)
0:1 - Maziarz 6'
1:1 - Myśliwy 12'
2:1 - Łuczywek (k.) 30'
2:2 - Tarnowski 40'
3:2 - Myśliwy 45'
3:3 - Maziarz 51'
3:4 - Piętka 84'
Zagłębie Sosnowiec: Gostomski - Łuczywek, Białek, Balul, Pajączkowski, Kłoda, Dorobek (69' Skórski), Bodziony (84' Wróbel), Pietrzak, Filipowicz (77' Bernaś), Myśliwy.
Zawisza Bydgoszcz: Gajewski - Suchecki, Dąbrowski, Łukaszewski, Rogalski, Maziarz (90' Cuper), Piętka, Brzeziński, Tarnowski, Zaremski (46' Szal), Bajera (90' Kozłowski)
Sędzia: Rafał Sawicki (Tarnobrzeg).
Żółte kartki: Skórski, Wróbel (Zagłębie) oraz Dąbrowski (Zawisza).
Najlepszy piłkarz Zagłębia: Krzysztof Myśliwy.
Najlepszy piłkarz Zawiszy: Szymon Maziarz.
Piłkarz meczu: Szymon Maziarz.