Kosmopolityczna szatnia Lecha Poznań ma być bardziej polska. Nie wszystkim nauka przychodzi łatwo

Newspix / JAKUB BARANSKI / Na zdjęciu: Adam Nawałka
Newspix / JAKUB BARANSKI / Na zdjęciu: Adam Nawałka

W szatni Lecha będzie dominować język polski. Dotąd bywało z tym różnie, ale cel Adama Nawałki jest jasny - piłkarze mają się bardziej przykładać do nauki. Sęk w tym, że po przyjściu nowego sztabu trudno znaleźć na nią czas.

Lekcje naszego języka przy Bułgarskiej odbywały się dotąd regularnie, lecz nie u każdego dawały odpowiednie efekty. W kadrze znajduje się trzynastu obcokrajowców, jednak tylko kilku płynnie porozumiewa się po polsku. To Jasmin Burić (Bośniak, który dziś ma już obywatelstwo naszego kraju), Matus Putnocky (Słowak), Vernon De Marco (Argentyńczyk), Wołodymyr Kostewycz (Ukrainiec) oraz Darko Jevtić (Szwajcar).

Pozostali (Dimitris Goutas, Thomas Rogne, Nikola Vujadinović, Pedro Tiba, Joao Amaral, Mihai Radut, Dioni i Christian Gytkjaer) na konferencjach prasowych muszą korzystać z pomocy tłumacza, a wywiadów udzielają po angielsku bądź w języku ojczystym. Podobnie jest w szatni.

Adam Nawałka stawia sprawę jasno

- Lekcje języka polskiego będą się odbywać i obcokrajowcy mają się go uczyć. To bardzo ważny aspekt naszej pracy - podkreśla były selekcjoner reprezentacji Polski, który ponad dwa tygodnie temu przejął stery w Kolejorzu.

Bariera językowa w żadnym stopniu jednak nie utrudni pracy drużynie. - Na chwilę obecną nie ma problemu, bo odpowiednio to organizujemy. Pierwsze odprawy tłumaczyliśmy na język angielski, a także hiszpański. Członkowie mojego sztabu płynnie porozumiewają się po angielsku, więc kłopotów z przekazywaniem wskazówek nie ma - podkreśla Adam Nawałka.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Piątek się nie zatrzymuje! Kolejny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Przykład poszedł z góry

Ci, którzy grają w Lechu dłuższy czas, a języka do teraz nie przyswoili (a przynajmniej nie w stopniu komunikatywnym), mogą się czuć zawstydzeni, bo całkiem niedawno doskonały przykład profesjonalizmu pod tym względem dał Nenad Bjelica. Chorwat, który pracował w Poznaniu od końcówki sierpnia 2016 do połowy maja 2018, postawił sobie za punkt honoru, by język polski opanować i zrobił to w zaledwie kilka miesięcy.

47-latek szybko zrezygnował z pomocy tłumacza, na konferencjach prasowych wypowiadał się samodzielnie, a programy na temat rozgrywek Lotto Ekstraklasy śledził na tyle wnikliwie, że wyłapywał nawet komentarze, które mu się nie podobały. Po niespełna roku pracy dociekliwie wysłuchał słów Piotr Labogi i Grzegorza Mielcarskiego z Canal+, którzy komentowali wyjazdowy mecz Kolejorza z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Poznaniacy wygrali 3:0, a jedną z bramek zdobył Mihai Radut.

- Uważacie, że Radut zagrał dobrze? Pytam, bo komentatorzy nie byli w stanie wskazać jednego zawodnika, który ich zdaniem zagrał dobrze. (...) W końcu wyróżnili Pawła Tomczyka, który przebywał na boisku od czterech minut. To po prostu wstyd! - grzmiał.

W temacie nauki polskiego Bjelica miał jasną opinię. - Nie jest tak, że chcę się komuś przypodobać. Po prostu okazuję szacunek pracodawcy.

Adam Nawałka liczy, że z jego piłkarzami wkrótce będzie podobnie. - Nawet ci, którzy jeszcze wystarczająco nie rozumieją po polsku, wykazują duże zdolności do przyswajania różnych słów - podkreśla 61-latek.

Najłatwiej mają Słowianie, są przypadki zaskakujące

O naukę polskiego wśród zawodników Kolejorza od czterech lat dba Jan Trawiński ze szkoły języków obcych "Enjoy" i jak sam przyznaje, z każdym jest inaczej. - Niektórzy są pilnymi uczniami, inni mniej. Bardzo dużą przewagę nad innymi obcokrajowcami mają Słowianie i nawet na wstępie przyswajają nasz język dużo szybciej. Darko Jevtić, którego rodzice pochodzą z Serbii, już w momencie przyjścia do klubu robił błyskawiczne postępy. Pamiętam, że podczas pierwszej konferencji, gdy posługiwał się niemieckim, uśmiechał się do mnie i mówił, że rozumie właściwie wszystko. Mimo to nie mówił wtedy po polsku, bo dzięki tłumaczeniu miał więcej czasu na odpowiedź.

Ciekawy jest przypadek Nikoli Vujadinovicia. To Czarnogórzec, który jednak ma w CV mnóstwo klubów i grę w wielu krajach. - On jest takim obieżyświatem, że poznawanie kolejnych języków nie sprawia mu żadnych trudności. W sytuacjach nieformalnych radzi sobie bardzo dobrze. Jedynie gdy ma rozmawiać oficjalnie, np. z dziennikarzami, to stawia jakiś opór, bo wtedy nieco pewniej czuje się mówiąc po angielsku. Chodzi o ważenie słów - zaznaczył Trawiński.

O tym jak istotna jest ta ostatnia kwestia przekonał się ostatnio Joao Amaral. - Gdy w jednej z pomeczowych wypowiedzi stwierdził, że w naszej lidze ma więcej czasu na podjęcie decyzji na boisku i odegranie, długo mu to wypominano - dodał z uśmiechem lektor.

Obok Jevticia najlepiej z językiem polskim radzi sobie obecnie Wołodymyr Kostewycz. - Grał wcześniej w Karpatach Lwów, więc miał kontakt z naszymi rodakami i w oczywisty sposób przyswajał język. Nie trzeba być jednak Słowianinem, by płynnie mówić po polsku - przyznaje Trawiński, podając przykład Argentyńczyka Vernona De Marco. - Pomaga mu to, że przez kilka lat grał na Słowacji, ale przede wszystkim posiada talent językowy. To on służy pomocą wielu zawodnikom, którzy nie znają polskiego, a niezbyt płynnie porozumiewają się po angielsku.

Biorąc pod uwagę ostatnie lata, najbardziej opornie nauka idzie Skandynawom. Czołowy napastnik Kolejorza Christian Gytkjaer gra w Poznaniu już półtora roku, ale na razie nie poszedł śladami Nenada Bjelicy czy Darko Jevticia. - Christian jest pilnym uczniem, lecz trzeba go trochę zachęcać. Rozumie całkiem sporo i widać to gdy jest odpytywany. Pamiętajmy jednak, że Skandynawowie doskonale radzą sobie po angielsku, a dziś większość młodych wykształconych ludzi z Polski też zna ten język. Gdy więc Duńczyk czy Norweg przyjeżdża do naszego kraju, sytuacja nie wywiera na nim presji nauki. Nie czuje, że bez polskiego sobie nie poradzi. Nie jest jednak tak, że piłkarzom brakuje ambicji. Doskonale świadczy o tym przykład Thomasa Rogne, który nawet gdy nie grał w pierwszym zespole, uczył się bardzo pilnie. Wprost mówił, że ma tu kilka lat kontraktu i polski mu się przyda - opowiada Trawiński.

Jak wcisnąć naukę w napięty grafik Adama Nawałki?

Były selekcjoner reprezentacji Polski nie kryje, że w szatni ma obowiązywać język polski, ale naukę trudno pogodzić z jego rozbudowanym planem zajęć. - Ja na razie nie miałem jeszcze dużego kontaktu z trenerem Nawałką. Uścisnęliśmy sobie dłonie i zamieniliśmy kilka słów, jednak nie było żadnych ustaleń - przyznał Trawiński.

W obecnych realiach nie jest łatwo przeprowadzać regularne lekcje polskiego. - Plan dnia piłkarzy według systemu nowej ekipy trenerskiej jest tak zapełniony, że zespół spędza na klubowych obiektach nawet dwanaście godzin. Już sam fakt, że w tym napiętym grafiku znajduje się czas na regularne lekcje to duży sukces. W przeszłości bywało tak, że gdy Lech grał w pucharach, szlifowaliśmy polski zaledwie raz na dwa tygodnie, bo nie było więcej możliwości. Teraz staramy się, żeby odbywać zajęcia dwa razy w tygodniu. To absolutne minimum, by się czegoś nauczyć. Wiele jednak zależy od tego, ile piłkarze zrobią sami - zakończył.

Komentarze (3)
avatar
Stelmet_Falubaz
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A może niech Nawałek nauczy się angielskiego? 
avatar
GMK36
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak jest w każdym kraju tylko nie u nas .. niestety 
avatar
radek_w
13.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
10/10 :-D