Kamil Sulej
Na półmetku II ligi Widzew zerkał z góry na resztę stawki. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego grali skutecznie, szczęśliwie i ustrzegli się poważniejszych wahań formy. Jeszcze za czasów występów łódzkiego klubu w III lidze mówiło się, że na szczeblu centralnym o sukcesy będzie łatwiej i zapowiada się, że tak właśnie się stanie.
Jak w encyklopedii
W ostatnim meczu pierwszej rundy kibice Widzewa przeżyli powtórkę z rozrywki z pamiętnego meczu z Legią z 1997 roku. Z tą różnicą, że w roli trwoniącego dwubramkową przewagę byli łodzianie, zaś w roli goniącego - Olimpia Grudziądz. Była to druga porażka Widzewa w 17 kolejkach.
- Postawa Widzewa w nowej lidze nie była dla mnie zaskoczeniem - przyznał Maciej Humerski. - Trzeba wierzyć w swoje umiejętności, a ich nie brakuje w drużynie. Widzew ma dobry zespół, a do tego w klubie wszystko poukładane jest jak w encyklopedii, od A do Z. Kwestia dobrego wyniku rozegrała się w naszych głowach. Nie powiedziałbym jednak, że wygrane przychodziły łatwo. Zdarzały się mecze, w których przeciwnicy zawieszali wysoko poprzeczkę i trzeba było wspinać się na wyżyny umiejętności. Dobra gra plus umiejętności, plus szczęście - oto składowe naszego sukcesu. Paradoksalnie zimny prysznic w postaci porażki z Olimpią może się przydać. Nie ma powodu do dramatyzowania, ponieważ nie przegraliśmy ze słabym zespołem. Brakowało koncentracji po straconych bramkach. Można kłócić się, czy karny należał się Olimpii, czy też nie. Było, minęło. Wydarzenia z Grudziądza pomogą nam w dalszej drodze po awans.
33-letni Humerski to wychowanek Widzewa, który opuścił macierzysty klub w 2004 roku. Jego powrotna droga do Łodzi wiodła przez bramki kilku mniejszych klubów z województwa łódzkiego, ale też Piasta Gliwice, Dolcana Ząbki i Olimpię Zambrów. Wiosną 2017 roku ponownie w rubryce przynależność klubowa mógł wpisać Widzew.
- Otoczka spotkań i zainteresowanie klubem są zdecydowanie większe niż kilkanaście lat wstecz. Rzesza kibiców Widzewa sprawiła, że zapanował szał na punkcie piłki nożnej. Stadionu i infrastruktury nawet nie ma co porównywać do przeszłości. Kiedyś brakowało ciepłej wody... Co prawda ludzie narzekają, że warunki treningowe mogłyby być lepsze, że jesteśmy nierówno traktowani względem drugiej strony miasta. Na Łodziance były i są problemy, ale kiedyś z jednego boiska treningowego na Widzewie mogli korzystać praktycznie jedynie seniorzy. Juniorzy trenowali w parku 3 Maja albo na starym piaskowym boisku Niciarka, albo na pseudoboisku na Górce. Obecne warunki są nieporównywalnie lepsze - powiedział doświadczony golkiper.
- Wszystko w klubie jest poukładane. Nikt pracujący w Widzewie nie pozjadał wszystkich rozumów. Błędy są nieuniknione, ale jest ich coraz mniej i nie są powielane. Gospodarność władz klubu objawia się w nadwyżce budżetu. Widzew jest dobrze rządzony. Jeżeli klub nie wykazuje strat, a przynosi zyski, należy uznać, że praca jest wykonywana z głową. Nie sztuką jest płacić kolosalne pensje i doprowadzić do dziury budżetowej, a w konsekwencji upadku klubu - dodał Humerski.
Od czerwca 2017 roku prezesem Widzewa jest Przemysław Klementowski, który z bólem serca obserwował degrengoladę klubu na początku drugiej dekady XXI wieku. Razem z grupą zapalonych kibiców nie pozwolił na wymazanie klubu z polskiej mapy futbolowej. Prezes odchorowuje każdą porażkę Widzewa, co potwierdziło się po meczu z Olimpią.
- To był festiwal błędów. Oglądając mecz z trybun, nie spodziewałem się, że coś takiego może się zdarzyć. Nie wiem nawet, na co zgonić porażkę w takich okolicznościach. Do dzisiaj nie przeszła mi złość. Jeszcze długo będę musiał leczyć się z tego wyniku. Mecz w Grudziądzu potwierdził, że w sporcie niczego nie można być pewnym. Sport uczy pokory, nie ma szans, żebym powiedział, że byliśmy pewni swego przed rozpoczęciem zmagań w II lidze, choć wiedzieliśmy, że dysponujemy mocną drużyną. Naszym celem było miejsce w pierwszej trójce po zakończeniu rundy i to nam się udało - powiedział sternik Widzewa.
ZOBACZ WIDEO Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja.
Będzie lepiej?
Od czerwca za szkolenie młodzieży w Widzewie odpowiada Marcin Płuska, który był jednym z tych, którzy podjęli się odbudowy drużyny w trudnym, IV-ligowym momencie historii. Obecnie pełni funkcję dyrektora sportowego akademii. W pierwszych miesiącach pracy musiał zmagać się z problemem w postaci niedostatecznej liczby dostępnych boisk.
- Jeżeli chodzi o ośrodek, to musimy sobie radzić na boisku ze sztuczną nawierzchnią przy ulicy Małachowskiego. Boisko hybrydowe ma ograniczoną liczbę godzin i głównie korzysta z niego pierwszy zespół oraz rezerwy. Brakuje nam godzin dla młodzieży. Przez małą dostępność boisk nie możemy stworzyć dodatkowych grup naborowych. To utrudnienie dla nas wszystkich, ponieważ zespoły juniorów nie mają możliwości przeprowadzenia żadnej jednostki treningu w mikrocyklu na całym boisku. W kwestii naboru najmłodszych roczników cały czas mamy zapytania, czy będą utworzone nowe grupy treningowe mogące uczestniczyć w codziennym życiu Widzewa. Nasz najmłodszy rocznik to 2007. Młodsze roczniki są rozsiane po klubach partnerskich. Dążymy do tego, żeby stworzyć projekt "Młody Widzew". Jeżeli będziemy w stanie sprostać wymogom infrastrukturalnym, to będziemy go wprowadzać w życie - zapowiedział Płuska.
Widzew marzy i myśli o ośrodku z prawdziwego zdarzenia, rozważa kilka różnych lokalizacji jego powstania. Od postulatów do realizacji jest daleka droga, jednak klub nie ustanie w staraniach o niezwykle potrzebną inwestycję. - Musimy dzielić się Łodzianką, z rugbistami i innymi klubami. Infrastruktura jest naszym ogromnym problemem. Cały czas myślimy o nowoczesnym ośrodku treningowym. Jeżeli uda się go stworzyć, to nasza akademia będzie rosła w siłę. Nie mamy problemów z naborem, ponieważ marka Widzewa przyciąga - poinformował Klementowski.
Płuska miał kilka miesięcy na zapoznanie się ze strukturą szkolenia młodzieży w Widzewie. To za krótki czas, żeby je zrewolucjonizować, ale pierwsze zmiany udało się wprowadzić.
- Wprowadziliśmy treningi dodatkowe i pozycyjne dla poszczególnych formacji. Od początku 2019 roku rozpocznie się wdrażanie programu "Talent". Dodatkowo jeden z zawodników podpisał kontrakt z akademią. Na wymierne efekty w postaci regularnego przekazywania piłkarzy do pierwszej drużyny potrzeba czasu i systematyczności. Mamy przygotowany model gry, który zostanie wprowadzony od stycznia. Trener Mroczkowski otrzyma go po zakończeniu rozgrywek ligowych w tym roku. Wszelkie zalecenia z jego strony weźmiemy pod uwagę. Ważniejsze od systemów są zadania, jakie piłkarze mają wykonywać w fazach gry. Chcemy, żeby zawodnicy wiedzieli, jak mogą się zachować w danej sytuacji.
- Kiedy przyszedłem do klubu, nie zamierzałem wywracać wszystkiego do góry nogami. Wszystkie osoby pracujące w akademii otrzymały szansę i zostały poddane weryfikacji. Wśród trenerów grup młodzieżowych znajdują się osoby zasłużone dla klubu: Jakub Grzeszczakowski przeszedł drogę od najmłodszych grup do rezerw jako zawodnik, poza pracą trenera jest również koordynatorem organizacyjnym, Sebastian Madera zbierał doświadczenia jako piłkarz w Ekstraklasie, teraz prowadzi rocznik 2002 oraz odpowiada za trening pozycyjny obrońców, Dariusz Nawrocki, trener rocznika 2007, jako zawodnik zdobył brązowy medal mistrzostw Polski juniorów oraz był w kadrze meczowej podczas ostatniego meczu pucharowego Widzewa z AS Monaco - wyliczył Płuska.
Wyjątkowy czas i miejsce
Stadion Widzewa w krótkim czasie od otwarcia stał się kultowym miejscem. Raz, ze względu na panującą tam atmosferę, i dwa, z powodu regularnie śrubowanych rekordów karnetowo-frekwencyjnych.
- Widzew to ewenement na skalę ogólnopolską - z pełnym przekonaniem stwierdził prezes Klementowski. - Żaden klub Ekstraklasy nie ma takiej frekwencji. Widzew ma zdecydowanie największe wypełnienie procentowe stadionu. Na każdym meczu sięga ono 95 procent. Ciekawostką jest to, że na każdy mecz na nasz 18-tysięcznik sprzedajemy ponad 20 tysięcy wejściówek. To efekt systemu zwalniania miejsc. Dla takich kibiców chce się grać. To największa siła Widzewa. Zdecydowanie największa siła. Kibice klubu są najlepsi w Polsce. W trudnym momencie uratowali Widzew. Na początku karnety były kupowane w formie cegiełki odbudowującej klub. W Ekstraklasie stadiony zapełniają się na mecze z Legią, a w Łodzi rywal nie gra roli. Czy Widzew gra z Lechią Tomaszów Mazowiecki, czy z GKS Bełchatów, stadion jest pełny. Kibice chętnie uczestniczą w życiu klubu i powtarzam z pełną odpowiedzialnością, że są największą siłą Widzewa.
Odbudowa sportowa to jedno. Widzew rozwija się jednak na każdym polu, nadrabiając stracony czas pod rządami nieudolnych prezesów. Telewizja klubowa notuje znakomite wyniki, a profesjonalizmem transmisji mogłaby zawstydzić niektórych zawodowców. Widzew stworzył także aplikację mobilną, której celem było ułatwienie życia kibicom.
Klementowski: - Do wyników piłkarskich podchodzę z pokorą, ale planem jest jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. Chcemy równać do najlepszych na każdym polu, a nawet wyznaczać trendy. Nasz dział marketingu pracuje coraz lepiej. Niedługo zaprezentujemy projekt "Widzew Market", który będzie internetowym sklepem. Kibice Widzewa będą mogli kupować różne produkty, nie tylko kibicowskie. To jest projekt pilotażowy, odważny i pionierski. Zobaczymy, jak nasi kibice będą z niego korzystać.
Widzew na półmetku II ligi zasłużenie przewodzi stawce i może myśleć o przebudowie kadry pod kątem zaplecza Ekstraklasy. W I lidze czterokrotni mistrzowie Polski nie mają zamiaru rozsiadać się na dłużej, tylko potraktować pobyt tam jako trampolinę do należnego im miejsca. Widzew będzie zimą rozglądał się za piłkarzami, których w perspektywie czasu będzie można określić jako wzmocnienia składu. Nieoficjalnie mówi się o 2-3 transferach. Co ciekawe, lider II ligi nie planuje wyjazdu na zagraniczne zgrupowanie i do wiosny będzie przygotowywać się w nieodległym Uniejowie. Na wojaże do ciepłych krajów przyjdzie jeszcze czas.
- W I lidze musimy mieć kadrę na tyle silną, żeby z marszu zawalczyć o Ekstraklasę. Zimę spędzimy w Uniejowie, gdzie będziemy trenować przez 10 dni. To, że jesteśmy aktualnie silni organizacyjnie i finansowo, nie oznacza, że będziemy szastać pieniędzmi - przyznał prezes Widzewa.
Czy prezes żałuje, że Widzew ma tak "mały" stadion? - Na pewno żałuję. W wielu meczach mogliśmy sprzedać podwójną liczbę biletów. Przy projektowaniu stadionu nikt nie spodziewał się, że mecze Widzewa będą aż tak oblegane. W tym momencie nie możemy zapraszać nowych kibiców na stadion w sytuacji, gdy karnetowicze wykupili 100 procent dostępnych miejsc. Stadion większy np. o 10 tysięcy miejsc dałby nam zdecydowanie więcej możliwości. Tym bardziej że ekspertyza zamówiona przez miasto w 2012 roku pokazała, że potencjał rozwojowy kibiców Widzewa sięga 30-35 tysięcy, więc okazuje się, że była słuszna. Na mecz z Lechią Tomaszów Mazowiecki, który mógł zdecydować o awansie do II ligi, zapełnilibyśmy
i 40-tysięczny stadion. W perspektywie będziemy musieli upomnieć się o rozbudowę obiektu. Mamy ku temu, jak żaden inny klub w kraju, najmocniejsze argumenty, czyli frekwencję i liczbę sprzedanych karnetów - podsumował Klementowski.
Za III-ligowych czasów Widzew miewał problemy z przekonaniem piłkarzy wyższych klas rozgrywkowych do transferu. Piękny stadion i ambicje klubu to był magnes, ale lata dzielące od Ekstraklasy okazywały się dla niektórych zniechęcające. W obecnej kadrze jest kilka głośnych nazwisk, ale i młodzież zdolna do walki o wysokie cele. Atutem Widzewa jest to, że piłkarze nie traktują klubu jako stacji przesiadkowej. Humerski to potwierdził, dostrzegając zmianę w świadomości piłkarzy.
- Kilka dni temu rozmawiałem o wyjątkowości Widzewa z jednym z zawodników. Piłkarze czasem podchodzą do gry w danym klubie z myślą: jak nie ten, to następny. W szatni Widzewa istnieje świadomość tego, że drugi raz mogą nie trafić do takiego miejsca. Sprawia to, że zaangażowanie na treningach jest wysokie. Nie ma marudzenia, każdy robi to, co do niego należy. Miejsce w meczowej osiemnastce trzeba sobie wywalczyć sumienną pracą. Gramy w rezerwach, żeby utrzymać właściwy rytm. Za kilka dni czekają mnie derby z ŁKS II na szczycie ligi okręgowej. W niedalekiej przyszłości liczę na powtórkę takiego meczu w Ekstraklasie. Nie wiem tylko, czy będę jeszcze zawodnikiem, czy już trenerem...