Ricardo Sa Pinto: Nie rozumiem, co się stało

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Ricardo Sa Pinto
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Ricardo Sa Pinto

Po meczu Legii Warszawa z Wisłą Kraków (3:3) mamy dwóch rannych, ale żadnego zabitego. Jednak trenerom obu klubów taki układ nie do końca odpowiada.

- Nie rozumiem, co się stało - powiedział Ricardo Sa Pinto. Powtórzył to jeszcze dwa razy. No cóż, chyba nikt na stadionie nie wiedział, co wydarzyło się w ciągu 5 minut drugiej połowy, między 57. a 62. minutą, gdy grając zdecydowanie słabiej Wisła Kraków strzeliła Legii Warszawa trzy bramki i ze stanu 0:2 wyszła na prowadzenie.

- Pierwsza połowa była fantastyczna dla nas. Nie daliśmy rywalowi nic zdziałać. Ne stworzyli żadnej sytuacji. Mogliśmy strzelić więcej niż dwa gole. Drugą połowę zaczęliśmy świetnie, mieliśmy trzy sytuacje. Mogliśmy skończyć mecz, ale co się stało potem... co to za dekoncentracja w 5 minut. Kosztowała nas utratę punktu - zakomunikował poirytowany szkoleniowiec. I dodał: - Oni mieli trzy sytuacje i strzelili trzy bramki.

Faktycznie Legia grała długo znakomity mecz.

- Byliśmy dużo lepsi pod każdym aspektem. Powinniśmy to wygrać, więc nie jestem zadowolony bo straciliśmy punkt u siebie. Wynik 3:3 świadczy o tym, że bardziej straciliśmy dwa punkty niż zyskaliśmy jeden - podkreślił.

Zaznaczył, że utrzymanie agresywnego wysokiego pressingu przez całe spotkanie nie było możliwe.

ZOBACZ WIDEO: Serie A: Genoa zatrzymała Juventus, sensacja w Turynie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Trzeba oddać Wiśle, że nie przestraszyła się Legii i odegrała swoja rolę fantastycznie. I mogła nawet wygrać, choć to by był chyba nadmiar szczęścia.

- Kibice obserwujący takie spotkanie mogli być zadowoleni, bo zobaczyli wiele akcji i bramek, a to sól piłki nożnej. Czujemy lekki niedosyt, choć nie mogę być hipokrytą, bo Legia grała bardzo dobrze w pierwszej połowie. Dopiero po kilku korektach i zmianach wróciliśmy do gry i pokazaliśmy się z dobre, ofensywnej strony - powiedział z kolei Maciej Stolarczyk, szkoleniowiec gości.

Było jednak czuć w jego słowach małe rozczarowanie. - Zawsze walczymy o wygraną, ale przynajmniej stworzyliśmy ciekawe widowisko - obwieścił.

Po pierwszej połowie wydawało się, że Wisła wyjedzie z Warszawy z pokaźnym bagażem bramek. Ale potem wszystko się zmieniło.

- Musieliśmy skorygować ofensywę i defensywę, bo Legia stwarzała sobie przewagę w środku pola. Dobrze radzi sobie w tym sezonie Nagy. Jest bardzo dobrze dysponowany więc musieliśmy skorygować ustawienie defensywne i powstrzymać Legię w tym co robiła w pierwszej połowie - analizował na sucho szkoleniowiec gości.

- Nic takiego wielkie gonie odkryję. Jeśli chodzi o pierwszą połowę, trzeba podkreślić świetną grę Legii. Graliśmy z zespołem, który od momentu gdy przejął go Sa Pinto, radzi sobie świetnie - dodał.

To, co w jego Wiśle imponuje, to to, że gra do końca o trzy punkty. Gdyby Zdenek Ondrasek wykorzystał sytuację sam na sam z Arkadiuszem Malarzem, "Biała Gwiazda" mogłaby wyjechać ze stolicy z trzema punktami.

- Nie ukrywam, że chciałem, żeby w końcówce zespół poszedł po jeszcze jedną bramkę. Nie udało się. Legia również chciał strzelić. Oba zespoły chciały wygrać i dzięki temu takie emocjonujące widowisko - zaznaczył Stolarczyk.

Źródło artykułu: