Legia Warszawa - Wisła Kraków: szokujący remis mistrza Polski

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Vullnet Basha (z lewej) i Dominik Nagy (z prawej)
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Vullnet Basha (z lewej) i Dominik Nagy (z prawej)

Legia Warszawa zagrała być może najlepszy mecz w sezonie, a jednak tylko zremisowała z Wisłą Kraków 3:3. Jak? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi.

Kibice z Krakowa, którzy przyjechali na mecz do stolicy są wielkimi szczęściarzami. Będą mogli o tym opowiadać swoim dzieciom, a może i wnukom. Trzy szybkie ciosy Wisły Kraków wystarczyły na Legię Warszawa, która, tak się wydawało, kontroluje spotkanie. I gdyby nie szaleńczy zryw Carlitosa, Wisła wywiozłaby z najtrudniejszego terenu w kraju trzy punkty. 
     
Taki wstrząs ostatni raz temu Warszawa widziała 21 lat temu, gdy na stary jeszcze stadion przy Łazienkowskiej przyjechał łódzki Widzew i w ciągu 5 minut odebrał Legii wszystko. Teraz to samo prawie zrobiła Wisła Kraków. Na szczęście dla Legii tylko prawie.

A przecież Legia grała znakomitą, jak na nasze warunki, piłkę. Gdy Ricardo Sa Pinto przychodził do klubu, zarządził treningi, które dla piłkarzy nie pamiętających czasów Stanisława Czerczesowa były zupełną nowością. Zresztą Portugalczyk Rosjanina podobno znacznie przebił jeśli chodzi o intensywność zajęć. Ci, którzy znali historię Sa Pinto w poprzednim klubie, Standardzie Liege, widzieli, że efekty pracy prędzej czy później przyjdą.

Gdy już przyszły, na Legię po prostu dobrze się patrzy. Zaczęło się od tego, że piłkarze mistrza Polski nie czekali na piłkę, ale starali się ją wydrzeć rywalowi, z czasem doszły schematy, ale też więcej luzu i improwizacji.

Z Wisłą Kraków widzieliśmy już Legię, która przerasta ligę o poziom. Przynajmniej do pewnego momentu. Już w 2. minucie Dominik Nagy strzelił bramkę na 1:0. U Sa Pinto ten zawodnik osiągnął najlepszą jak na razie formę w karierze. I to po jego fantastycznym podaniu bramkę na 2:0 strzelił Carlitos. Hiszpan wcześniej miał dwie doskonałe sytuacje, raz trafił obok bramki, raz w poprzeczkę.

Legia grała na pewno najlepszy mecz w sezonie i pewnie jeden z najlepszych w ostatnich latach, dlatego tak trudno wyjaśnić, co stało się między 57. a 62. minutą. Trzy znakomite akcje Wisły i nagle zrobiło się 2:3. Przy czym bramka Kostala będzie pewnie ozdobą wszystkich programów ligowych.

Co do Imaza, to wygląda na to, że jeszcze wiele lat mojego odejściu będą w Krakowie opowiadali o nim legendy. Najpierw 2 asysty z Lechem, potem tyle samo z Lechią, w końcu dwie bramki z Cracovią i Legią. Hiszpan doskonale wie kiedy i przeciwko komu grać mecze życia.

To, czym najbardziej zaimponowała Wisła, to chyba fakt, że zespół Macieja Stolarczyka nie boi się absolutnie nikogo.  Trzeba oddać renerowi,że przy możliwościach jakie ma - a więc z wiecznymi opóźnieniami w wypłatach - dokonał cudu.

Legia,wydawało się, pogodziła się z klęską. I wtedy rajd rozpaczy, zakończony cudownym strzałem pod poprzeczkę wykonał Carlitos. Kiedyś król Krakowa, a od dziś chyba król Warszawy.

I na tym się skończyło, choć kapitalną sytuację miał jeszcze Zdenek Ondrasek, ale przegrał pojedynek z Arkadiuszem Malarzem. 

Legia Warszawa - Wisła Kraków 3:3 (2:0)
1:0 - Nagy 2’
2:0 - Carlitos 23’
2:1 - Imaz 57’
2:2 - Kostal 58’
2:3 - Imaz 62’
3:3 - Carlitos 90'

Składy:

Legia: Malarz - Vesović, Wietesk, Jędrzejczyk, Hlousek - Cafu, Andre Martins (82' Kulenović) - Kucharczyk (65' Kante), Szymański, Nagy (78' Pasquato) - Carlitos.

Wisła: Lis - Arsenić, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak - Basha, Kort (78' Bartkowski) - Boguski, Imaz, Kostal - Ondrasek.

Żółte kartki: Szymański, Hlousek, Kulenović (Legia) oraz Wasilewski, Sadlok, Pietrzak (Wisła).

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów: 26363.

ZOBACZ WIDEO: Serie A: Napoli zbliżyło się do Juventusu. Pewne zwycięstwo drużyny Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: