Wszystko miało rozegrać się 7 października po meczu ligi francuskiej Paris Saint-Germain - Olympique Lyon (5:0). Menedżer piłkarski Leo D'Souza twierdzi, że prawie został porwany i zeznał na policji, że stoi za tym Karim Benzema. Sprawa właśnie wyciekła do mediów.
D'Souza zeznał, że w pewnym momencie podjechała czarna furgonetka. Siedzący w środku mężczyzna kazał mu wejść do auta, ale agent odmówił. Po chwili został uderzony, ale uratowali go przypadkowi świadkowie.
Sprawa przeszłaby bez większego echa, gdyby nie fakt, że D'Souza w porywaczu rozpoznał przyjaciela napastnika Realu Madryt. Samego Benzemy w aucie nie było, choć menedżer początkowo twierdził inaczej. Gwiazdor futbolu jednak to wszystko wyśmiał.
- Przyjaciel Benzemy dotyka D'Souzę i zostaje to nazwane uprowadzeniem. Następnie D'Souza rzekomo jest pobity, ale cały czas normalnie pracuje. D'Souza początkowo twierdzi, że Benzema siedział w ciężarówce, ale zmienił zdanie, gdy taką wersję odrzucili śledczy. Czy ten świat jest poważny? - pyta francuski napastnik.
Podobno panowie popadli w konflikt po zatrzymaniu przez marokańskich celników 80 tys. dolarów. Co jednak z tym ma wspólnego Benzema, tego już zagraniczne media nie podają. Trudno jednak sobie wyobrazić, by piłkarz zarabiający miliony z powodu takiej kwoty narażał swoją karierę.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę
Myślicie że Benzema płacze kiedy jego kuzyni mordują Francuzów?