Wiesław Wojno (trener KSZO): Cieszy zwycięstwo. Strzeliliśmy dwie bramki, choć od początku nam się mecz nie układał. Pierwsze dwadzieścia minut zespół jakby chciał kontrolować spotkanie, ale nie do końca. Jednak po ty dwudziestu minutach wreszcie zaczął grać piłką i kontrolować poczynania na boisku. Kapitalna bramka po kapitalnej akcji uspokoiła drużynę, co dodało pewności gry w drugiej połowie i myślę, że byliśmy w niej zespołem dominującym. To udowodniliśmy zdobyciem drugiej bramki, z czego bardzo się cieszę. Gratuluję chłopakom, są wielcy.
Marcin Dziewulski (pomocnik KSZO): W mojej ocenie cały mecz toczył się pod nasze dyktando. Pierwsza połowa nerwowa, ale ta pierwsza bramka - do szatni - myślę, że ustawiła drugą odsłonę i poukładała w głowach, ze tego meczu już nie możemy przegrać. Czekaliśmy na drugą bramkę. Trochę szczęścia mieliśmy przy jednym ze stałych fragmentów gry, bo piłka trafiła w słupek, a dobitka nie trafiła do siatki. Wtedy ja już sobie pomyślałem, że Kwapisz bramki dzisiaj nie puści jak ma takie szczęście. Ta sytuacja się zemściła, strzeliliśmy drugą bramkę i można się cieszyć z kompletu punktów. Zagrałem 20 minut i powiem szczerze, ze przeciągnąłem je, bo już coś mnie zaczęło boleć w 10 minucie meczu. Na rozgrzewce tego nie czułem, wydawało mi się, że będzie dobrze. Ale zaczęła mnie ciągnąć ta „dwójka” i przy pierwszym lepszym starcie tak pociągnęła, że już nie dałem rady.
Michał Stachurski (obrońca KSZO): Mnie się akurat dzisiaj za dobrze nie grało. Mecz był ogólnie ciężki, bo rywal stworzył bardzo trudne warunki, ale w pierwszej połowie nasza drużyna strzeliła bramkę, a druga jakby nas już uspokoiła. Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa, bo ono przybliża nas do awansu do nowej I ligi. Został nam teraz mecz z Jeziorkiem, który jeśli wygramy to pewnie awansujemy do wyższej klasy rozgrywkowej. Wszystko zrobimy co w naszej mocy, żeby to wygrać. Jeśli chodzi o bramkę to padła z głowy - ja inaczej niestety nie strzelam (śmiech), ale najważniejsze, że wpadła i uspokoiła naszą grę. Miejmy nadzieje, że następny mecz też wygramy i awansujemy już na 100%.
Rafał Kwapisz (bramkarz KSZO): Od tego jestem na boisku, żeby bronić i udało mi się dołożyć jakaś cegiełkę do zwycięstwa. Bardzo się z tej wygranej cieszymy, bo przybliża nas ona do tego awansu do I ligi i myślę, że w spotkaniu z Jeziorkiem to będzie formalność. Hetman jest bardzo trudnym przeciwnikiem u siebie i każda drużyna o tym wie, a my chyba zbyt bojaźliwie podeszliśmy do tych pierwszych minut, a ja też w jednej interwencji mogłem zachować się trochę inaczej, ale najważniejsze są trzy punkty, które wracają do Ostrowca.
Andrzej Orzeszek (trener Hetmana): Na początku chciałbym pogratulować zespołowi KSZO tego zwycięstwa i trzech punktów - myślę, że na trudnym terenie. Łatwo im dzisiaj to zwycięstwo nie przyszło. W mojej ocenie przy pierwszej bramce, podobnie jak z Kolejarzem, tracimy ją po błędzie sędziego. Uważam, że był tam faul na Frączku - sędzia puścił dośrodkowanie i z tego padła bramka. Na pewno był to mecz walki z jednej i z drugiej strony. KSZO walczy o awans do pierwszej ligi, my zaś o to, żeby uciec ze strefy barażowej. W tym spotkaniu mieliśmy swoje bardzo dobre sytuacje, niestety piłka nie chciała wpaść do bramki. Musimy przełknąć tę gorycz porażki na własnym stadionie i zrobić wszystko, aby w następnym meczu z Olsztynem postarać się o komplet punktów.
Przemysław Kita (kapitan, obrońca Hetmana): Niestety nie udało się wygrać, choć bardzo chcieliśmy - jak w każdym meczu. Widać było niesprzyjające warunki, jeśli chodzi o sędziego, ale taka jest piłka. KSZO strzelił dwie bramki, a my praktycznie nie stworzyliśmy jakiegoś realnego zagrożenia pod bramką rywala, ale mówi się trudno. Niestety mimo starań nie udało się powstrzymać przy tej drugiej bramce zawodnika gości, który ustalił wynik spotkania.
Mateusz Prus (bramkarz Hetmana): No niestety, znowu w Zamościu jakoś nie ma szczęścia - na wyjazdach zachowanie czystego konta jakoś lepiej mi wychodzi. Nie wiem co jest przyczyną, może presja. Fakt jest, że tym razem znowu się nie udało. Była szansa na dobry rezultat, bo do przerwy było nieźle, ale niestety nie udało się. w drugiej połowie goście praktycznie przejęli inicjatywę na boisku i nie oddali jej do końca meczu. Pierwszej bramki dokładnie nie widziałem - mogłem się jedynie pomodlić, a przy drugiej nie widziałem piłki, która wyłoniła się nagle z czterech metrów i nie zdążyłem odpowiednio zareagować. Teraz pozostaje Hetmanowi jedynie wygrywać w kolejnych meczach.