- Mogliśmy zginąć w każdej chwili. Rakiety latały nam nad głowami, a na ulicach trwała wojna. Nie mieliśmy co jeść, przepłakałem wiele nocy. Każdego dnia dziękuję Bogu, że przetrwaliśmy - mówi po latach. Dziś, jeden z najlepszych środkowych napastników na świecie. W dzieciństwie Edin Dzeko nie myślał jednak o wielkiej karierze. Miał wraz z rodziną jeden cel - przeżyć każdy kolejny dzień.
We wtorek AS Roma pokonała Viktorię Pilzno aż 5:0 w meczu drugiej kolejki Ligi Mistrzów. Bohaterem gospodarzy został właśnie 32-letni napastnik, dla którego było to szczególne spotkanie z drużyną z kraju, w którym po raz pierwszy uwierzył, że może dokonać czegoś szczególnego. Właśnie tam zwrócił na siebie uwagę klubów z Bundesligi, do której trafił jako wicekról strzelców czeskiej ekstraklasy.
Aby jednak w ogóle rozpocząć piłkarskie treningi, musiał przeżyć piekło. Niewinność i naiwność urodzonego w Sarajewie chłopca została zbrukana przez brutalność wojny. Gdy on kończył sześć lat, w jego kraju wybuchł największy europejski konflikt od czasów II wojny światowej. Wojna zakończyła życie tysięcy ludzi, a jeszcze więcej zmieniła w piekło. W tym rodzinę napastnika Romy.
ZOBACZ WIDEO Show Krzysztofa Piątka! Polak z dubletem! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Jako mały chłopiec, nie zdajesz sobie sprawy z zagrożenia. Co innego moi rodzice, którzy byli przerażeni i starali się przede wszystkim dbać o mnie i moją siostrę. Bez nich nie przetrwalibyśmy wojny. Jestem tutaj dzięki nim - wspomina piłkarz. - Przebywanie w Sarajewie, gdy miasto było miejscem walk, było przerażające. Musieliśmy mierzyć się ze śmiercią członków rodziny i przyjaciół - dodaje.
Konflikt, który pochłonął życie blisko 200 tysięcy ludzi, trwał prawie cztery lata. Gdy w 1995 roku ogłoszono zakończenie walk, miejsce narodzin Dzeko, jedyny świat, jaki znał, przypominał zgliszcza. Sarajewo było zniszczone. - Pamiętam jego obraz. Gdy tata zabierał mnie na pierwszy trening w Zeljeznicarze, musieliśmy jechać dwoma autobusami i tramwajem. Nasze treningi odbywały się na boisku jednego z liceum, bo stadion był zniszczony - wspomina.
- Wszyscy młodzi ludzie mieli wtedy marzenia. Jednak było niemożliwym dla nas myśleć o jakichkolwiek sukcesach czy wielkich karierach. Pamiętam, że byłem szczęśliwy z samej możliwości gry w piłkę bez konieczności martwienia się o mogącą nadejść śmierć. Szczytem marzeń wydawały się występy w pierwszej drużynie Zeljneznicara. Sen spełnił się gdy miałem 17 lat, a mój ojciec nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Sam chciał być piłkarzem, a potem robił wszystko, żeby to mi się udało - mówi Dzeko.
Co ciekawe, Bośniak rozpoczynał karierę jako środkowy pomocnik. Gdy jednak zaczął rosnąć, coraz trudniej byłoby grać na wysokim poziomie. W pewnym momencie klub postawił na nim krzyżyk, a jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Nagle pojawiła się oferta z Czech. FK Teplice zaproponowało za 19-latka 25 tysięcy euro. - Myśleliśmy, że wygraliśmy los na loterii - słowa ówczesnego prezesa bośniackiego klubu mówią wszystko.
Dzeko trafił do naszych południowych sąsiadów i dopiero tam postanowiono przesunąć mierzącego 1,93 m piłkarza do ataku. Była to jedna z najlepszych decyzji klubu w historii - młody zawodnik odnalazł się znakomicie na nowej pozycji. Gdy w sezonie 2006/2007 został wicekrólem strzelców czeskiej ekstraklasy było jasne, że jego czas w klubie się kończy. Szukający napastnika VfL Wolfsburg postanowił zapłacić za Bośniaka 4 miliony euro, radując właścicieli FK Teplice, którzy zrobili na nim znakomity interes.
Reszta jest historią. W trakcie czteroletniej przygody z Bundesligą strzelił 85 bramek, a w sezonie 2008/2009 doprowadził Wilki do sensacyjnego mistrzostwa Niemiec. On sam został do tego wybrany piłkarzem roku za naszą zachodnią granicą. To z kolei zaowocowało transferem do Manchesteru City za 32 mln euro, gdzie spędził pięć lat. Miał wielki udział w zdobyciu przez klubów dwóch tytułów mistrza Anglii - to jego gol w pamiętnym spotkaniu z Queens Park Rangers w ostatniej kolejce sezonu 2011/2012 pozwolił The Citizens na niesamowity powrót i wygranie rozgrywek.
- Nigdy nie myślałem o tak wielkiej karierze. Gra w Niemczech czy Anglii była czymś nierealnym. Po trudnych chwilach w dzieciństwie i czasach wojny, odnalazłem spokój. Tym spokojem jest futbol. Chcę grać i oglądać jak najwięcej spotkań. Czasami moja żona, gdy widzi mnie w salonie oglądającego kolejne spotkania w telewizji, pyta: "Czy nie za dużo tej piłki?". Ale sama wie, że nie. Nigdy nie będzie za dużo - mówi szczęśliwy.
Dziś Dzeko jest najlepszym snajperem Romy i jednym z najlepszych środkowych napastników w Europie. W ostatnim sezonie został wybrany do najlepszej "11" całej edycji Ligi Mistrzów. - Obok Roberta Lewandowskiego nie ma lepszego snajpera na świecie - mówi jego rodak, bramkarz Bournemouth, Asmir Begović.
We wtorek 32-latek spotkał się z drużyną z kraju, gdzie po raz pierwszy odkryto jego talent. Po wysokiej porażce na Santiago Bernabeu w pierwszej kolejce (0:3), Roma musiała wygrać z Viktorią Pilzno. I wykonała swoje zadanie, a bohaterem został właśnie Dzeko.
Bośniacki snajper, który przed tym meczem miał tylko jedno trafienie w tym sezonie, przełamał się w bardzo istotnym momencie i trzy razy pokonał bramkarza rywali. Dzięki temu wskoczył na pozycję lidera klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów.