17 minut do końca, na trybunach Signal Iduna Park ciśnienie kibiców coraz wyższe. Wciąż 0:0, nerwy. Na boisku pojawia się Robert Lewandowski, zmienia Kevina Grosskreutza. Juergen Klopp dokonuje ofensywnej zmiany, ryzykuje. Już kilkadziesiąt sekund później Polak mógł stać się bohaterem 83 tysięcy fanów Borussii Dortmund i zapewnić zwycięstwo nad odwiecznym rywalem z Gelsenkirchen.
Podanie Jakuba Błaszczykowskiego i Lewandowski wychodzi sam na sam z Manuelem Neuerem. Strzał 22-letniego wówczas napastnika zostaje jednak obroniony. Na trybunach jęk niezadowolenia, chociaż zapewne głośniejsze od tego są przekleństwa kibiców. Niepierwsze pod adresem akurat Lewandowskiego, który jest często wyszydzany za marnowanie stuprocentowych sytuacji. Mecz się kończy, 0:0. Zawód.
Trudno sobie to dziś wyobrazić, ale w taki, mało ciekawy dla najlepszego polskiego piłkarza sposób, rozpoczynała się jego historia spotkań przeciwko Schalke 04 Gelsenkirchen. Bo chociaż w pierwszym meczu obu drużyn w rundzie jesiennej Lewandowski trafił do siatki (była to jego pierwsza bramka w Bundeslidze), to był to jednak gol na 3:0, mający mniejsze znaczenie. W rewanżu jego pudło znaczyło dużo więcej.
Siedem lat później Manuel Neuer jest już jego kolegą z Bayernu Monachium, a Lewandowski prawdziwym katem tego klubu. Polski napastnik ma już na swoim koncie 13 bramek zdobytych w spotkaniach z drużyną z Gelsenkirchen. Nie ma dla niego różnicy, czy mecze rozgrywane są tam, czy na Allianz Arena.
- Dla mnie jest lepszy niż Luis Suarez - tak po spotkaniu z Schalke przed rokiem chwalił go Lothar Matthaeus. Gdyby nie Polak, Bayern mógłby przegrać ze swoim odwiecznym rywalem, i to przed własną publicznością. Lewandowski nie raz ratował skórę kolegom w starciach z "Die Königsblauen".
Podobnie było w sierpniu 2014 roku, gdy strzelił swojego premierowego gola w Bundeslidze w koszulce Bawarczyków. Oczywiście, na Veltis-Arena.
W najbliższą sobotę może być podobnie. Wprawdzie Bayern ma swoje problemy, przede wszystkim z kontuzjami graczy, to co powiedzieć o Schalke? Ekipa Domenico Tedesco fatalnie zainaugurowała nowy sezon, przegrywając trzy pierwsze mecze - z VfL Wolfsburg (1:2), Herthą (0:2) i Borussią Moenchengladbach (1:2).
Wprawdzie we wtorek zespół przerwał fatalną passę i zremisował z FC Porto w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów (1:1), to gra wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Punkt gospodarze mogą zawdzięczać przede wszystkim Ralfowi Fahrmannowi, który obronił rzut karny. - To był krok we właściwym kierunku - mówi jednak Tedesco.
Mimo wspomnianych problemów, w Bayernie humory znacznie lepsze. Chociaż gra nie zawsze porywa kibiców, drużyna wygrywa kolejne spotkania. Kilka dni temu pewnie wygrała na wyjeździe z Benficą Lizbona 2:0, chociaż Niko Kovac dał szansę kilku zmiennikom.
Najwyższe noty za występ na Estadio da Luz otrzymał Lewandowski, który strzelił pięknego gola i potwierdził wysoką dyspozycję. W sobotni wieczór powinno być równie dobrze.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Neuer obronił karnego, ale sędzia zarządził powtórkę. Piękny gol Robbena, bandycki faul Bellarabiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]