Maks Chudzik, dziennikarz WP SportoweFakty: Jürgen Klopp wyznał po latach, iż jego debiutancki pobyt na ławce trenerskiej w 1.FSV Mainz był "misją samobójczą". Uda się albo przepadnie na zawsze. Obawiał się pan, że z Liverpoolem może być podobnie?
Raphael Honigstein, korespondent ESPN, Guardiana oraz Süddeutsche Zeitung, autor biografii "Klopp: Bring the Noise": Raczej nie gdyż byłem pewny, iż Jürgen sobie poradzi na Anfield. Pierwsze wyniki może nie napawały do tak wielkiej rewolucji jak przedstawiano ją w mediach, ale gra zespołu od pierwszego meczu zmieniła się diametralnie na plus. Problemem był brak regularności. Przede wszystkim na boiskach Premier League. W Lidze Europy zespół grał zupełnie inaczej co udowadnia, iż ciężko o lepszego trenera w rozgrywkach pucharowych niż Niemiec.
Wydaje mi się, że Liverpool nie posiada jednak obecnie planu B. Zespół co prawda gra atrakcyjnie, ale prostolinijnie. Z drużyną pokroju Realu Madryt może być to w Kijowie duże osłabienie.
Osobiście nie wierzę w coś takiego jak plan B. Nie w piłce na najwyższym poziomie. Najlepsi trenerzy maja plan i się go trzymają. Kiedy nie wypali w jednym meczu to czekają na następny. Tak to działa w większości przypadków. I to niezależnie czy nazywasz się Guardiola czy Klopp. Oczywiście istnieje elastyczność. Również w Liverpoolu. Czasem klub gra wyżej, innym razem wielokrotnie szuka kontrataków. Problem zespołu z Anfield leży moim zdaniem gdzie indziej. Chodzi raczej o brak głębii składu. Jeśli porównamy ławki Liverpoolu oraz Realu, kibice The Reds mogą się przerazić i zrezygnować z wyjazdu do Kijowa. Oprócz tego zespół wciąż nie jest regularny. Nie wiadomo czego możemy się po nich spodziewać w Kijowie.
Jakie były pierwsze autorskie zmiany, które Klopp forsował aby wprowadzić do zespołu?
Przede wszystkim styl. Przed jego zatrudnieniem zespół grał bardzo wolno, niemal ospale. Jürgen próbował zmienić Anfield na swój sposób. Od jego klubu nie mogło wiać nudą. Również poza boiskiem. Jego uśmiech miał zarażać wszystkich pracowników pozytywną energią. Klopp nie narzeka. Czy to na pieniądze, czy braki w składzie. Woli robić swoje. Efekt? W dwa lata duet Sturridge-Benteke zastąpiono tercetem Salah-Mane-Firmino.
Skąd u Niemca takie podejście?
Z jego pochodzenia oraz przeszłości. Przed Liverpoolem był Dortmund. Jeszcze wcześniej Mainz. To miejsca gdzie Jürgen nie mógł po prostu wejść do biura prezesa i poprosić o 50 milionów funtów. Dlatego działacze tak bardzo go kochają. Ich wzajemne relacje oparte są na zdrowych warunkach: przychodzisz, dostajesz pieniądze i pracuj. To budzi wzajemne zaufanie i procentuje w przyszłości. Zobaczmy na przykład Virgila van Dijka. Wszyscy z boku pukali się w czoło i wyśmiewali kwotę za którą przychodził na Anfield. Zarząd już nie. W klubie wiedzieli, że jeśli Klopp pyta o takie pieniądze, to koniecznie trzeba skorzystać z oferty. Po pół roku mówi się na Wyspach, iż cena za Holendra przy jakości jego występów to istna promocja.
Jürgen to perfekcjonista?
W żadnym wypadku. Dąży do perfekcji, ale wie ze jest ona niemożliwa do osiągnięcia. Klopp dobrze za to zna swoją rolę. Jest nią polepszanie piłkarzy, czy też ogólniej gry zespołu. Prosta myśl, ale to pierwszy i najważniejszy punkt bycia trenerem piłkarskim. Jürgen to przy tym marzyciel. Zdaje sobie sprawę, że jego pomysły są na ten moment najlepsze i nie próbuję zbaczać z wcześniej obranej ścieżki. W jego drużynach jest jednak miejsce na kreatywność, indywidualność. Klopp zdaje sobie sprawę, że bez niej piłkarze czują się jak w kajdankach. On kocha psychologię. Kiedy grasz tylko albo i aż źle to nie zostaniesz wyrzucony do drużyny rezerw. Wbrew przeciwnie. Jürgen wówczas zaopiekuje się tobą, zacznie pytać o zdrowie czy rodzinę. Wie, że tego potrzebujesz. Jedyne czego wymaga od swoich piłkarzy to nawet nie dobra gra, ale lojalność wobec niego samego oraz drużyny.
Jürgen wciąż zaczepia piłkarzy na utworzonym przez niego czacie na WhatsAppie? Ma być to jeden z jego sposobów na rozluźnienie atmosfery i poznanie swoich podopiecznych.
Podobno tak. To część jego mentalności.
Mentalności?
Jürgen pochodzi z środowiska, które na wszelkie sposoby chce pomagać ludziom, rozmawiać z nimi. Jego celem jest dojść do sukcesu, ale nie pozostać przy tym dupkiem. Wbrew pozorom wcale nie jest to takie łatwe i zwyczajne. Przede wszystkim w piłce gdzie bazujesz na ciągłej rywalizacji. Czasem i tej niezdrowej. Wiesz dlaczego jest on tak dobrym trenerem? Bo zawsze dba o dobro grupy, nie samego siebie. Tak było nawet gdy bawił się jako dzieciak w piaskownicy.
Jak miał więc wpłynąć pozytywnie na grupę film z Borisem Beckerem jako przykład jednego z największych osiągnięć ludzkości? Trzeba przyznać, że pomysły na motywowanie piłkarzy Jürgen Klopp potrafi mieć naprawdę nietypowe.
Sam nie mam pojęcia jak na nie wpada. Wówczas akurat próbował pokazać mieszankę najwspanialszych biografii gwiazd światowego sportu. Było to przed finałem Pucharu Niemiec. I wiesz co? Becker podziałał. Borussia wróciła z trofeum. Pierwszym od lat. Klopp zawsze patrzy na świat swoimi oczami. Zastanawia się co poruszyło by go samego. Widocznie Boris Becker jest jednym z tych tematów.
Kiedyś przesadził i przemotywował zawodników?
Może nie w jednym momencie, ale podam przykład Borussi Dortmund. Po siedmiu latach pracy na Signal Iduna Park widać było, że już ciut za dużo. Płomień zgasł. Wszyscy dookoła, nawet sam Jürgen, byli mocno zmęczeni. Przestał mieć taki sam wpływ na zawodników jak w poprzednich latach. Nie winię przy tym ani jego czy też samych piłkarzy. Doszło po prostu do przepalenia pewnego systemu. Problemem Jürgena jest fakt, że jego wielki idol to były szkoleniowiec Mainz Wolfgang Frank. On wiele razy fizycznie oraz psychicznie pchał swoich piłkarzy do granic możliwości. Z początku był to również problem Kloppa, ale z czasem potrafił się opamiętać.
Dobrze, że wspomina pan postać Wolfganga Franka. Spotkałem się z opinią jednego z byłych podopiecznych Kloppa, który powiedział mi tak: "Jürgen to po prostu spotkał na swojej drodze wielu dobrych ludzi i potrafił z nich dużo zaczerpnąć". Frank był jedn[b]ą z takich postaci?[/b]
Bez dwóch zdań. To jedna z najważniejszych osób w biografii Niemca. Przed finałem Ligi Mistrzów na Wembley z 2013 roku Jürgen napisał do niego wiadomość o treści: "Gdyby nie ty, nigdy bym tego nie osiągnął". Mówi wiele. To jego metody szkoleniowe zainspirowały umysł Kloppa. Ta wiedza pozostała mu do dziś.
Czy Jürgen miał kompleks, że pracuje wśród najlepszych piłkarzy na świecie, a on sam taki nie był? W swojej karierze nawet nie zadebiutował na boiskach pierwszej Bundesligi.
On chyba w ogóle nie posiada żadnych kompleksów. Taki typ człowieka. To raczej niemieckie społeczeństwo patrzyło na niego z góry. W myśl zasady: skoro nie był dobrym piłkarzem jak może być wybitnym menedżerem? Kiedy jego Mainz awansowało do niemieckiej ekstraklasy, a Jürgen zaczął do tego brylować jako ekspert krajowej telewizji, powoli zaczął zyskiwać dobre imię. Był w tej kwestii pierwowzorem. Wcześniej w kraju szanowanymi trenerami mogli albo powinni być tylko wyjątkowi zawodnicy. Dzięki jego przykładowi nikt nie zagląda już tutaj w metryki. Teraz jego nazwisko jest tak popularne, iż w kraju mówi się, że Klopp mógłby zostać prezydentem Niemiec.
Kiedy patrzę na jego zachowania przy linii, nie wyobrażam sobie iż coś jest ważniejszego dla Jürgena Kloppa niż jego zawód.
Bardzo byś się zdziwił. Kariera trenerska chyba nawet nie jest w czubie listy priorytetów. Kiedy jego tata zmarł na raka, Jürgen zdał sobie sprawę z wagi ludzkiego zdrowia. Od tego momentu przykłada do tego wielką uwagę. Piłkę po prostu kocha, ale umie na nią spojrzeć z dystansu. Wie, że w tym wszystkim najważniejsze jest ludzkie szczęście. Czy to kibiców czy samych podopiecznych. Umie to przekazać zawodnikom. Dlatego jest tak przez nich kochany. Warto być zwycięzcą. Lecz jeszcze lepiej pozostać przy tym dobrym człowiekiem.
U Kloppa widać paradoksalnie wiele typowo polskich cech, czy też pasji. Uwielbia skoki narciarskie, wielokrotnie dobrze wyrażał się o Polakach, świetnie wspomina słynne trio z Dortmundu: Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek.
Mam pewną teorię z czego to wynika. Jürgen kocha klasę robotniczą oraz jej pracowitość. Również w sporcie. Wy jako naród macie dużo tej cechy.
Klasa robotnicza to idealne określenie dla Liverpoolu jako miasta oraz klubu.
Dlatego jest tak kochany na Anfield. Przed zatrudnieniem Niemca, kibice klubu poszukiwali trenera, który zostałby twarzą całej drużyny. W przypadku Kloppa tak się właśnie stało. Ten zespół był wypalony równie mocno jak jego ówczesny Dortmund. Potrzeba było osoby, która pociągnie za swoją charyzmą kibiców oraz szatnię. Po ludzku zjednoczy ludzi. Tutaj duch drużyny jest ważniejszy od wyników. Jeśli prześwietlimy osobę Kloppa to zobaczymy, iż ma on prywatnie wiele wspólnego z resztą najlepszych szkoleniowców w historii zespołu jak m.in. Bill Shankly. Nawet lewicowe poglądy polityczne. Jego przybycie było bardzo przemyślaną decyzją. Przez klub jak i samego Jürgena.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wyjątkowe koszulki na finał Ligi Mistrzów. Tak powstają
Jak długo tutaj pozostanie? Wielokrotnie w angielskiej prasie przewijają się plotki, iż po wygaśnięciu jego kontraktu w 2022 roku, Klopp nie tylko może odejść z klubu, ale i futbolu.
Nic mi o tym nie wiadomo, ale nie spodziewam się takiego wyjścia. 4 lata to na tyle długi okres, że chyba Jürgen sam nie podjął decyzji co do tak dalekiej przyszłości. Jakiś zarys już ma, ale przejście na emeryturę? Chyba by tego nie przeżył. Dajmy taki przykład. Liverpool wygrywa w sobotę przeciwko Realowi, a działacze proponują mu przedłużenie kontraktu o kolejne 3 lata. Jak go znam, nie zawaha się ani na moment aby podpisać umowę.
To prawda, że przed ofertą z Liverpoolu szkoleniowiec mógł wybrać posadę w znienawidzonym na Anfield Manchesterze United?
Było bardzo blisko takiego rozwoju wydarzeń. Ed Woodward, czyli dyrektor klubu z Old Trafford bardzo nalegał na spotkanie z Kloppem po rozwiązaniu kontraktu z Davidem Moyesem. Anglik długo opowiadał wówczas Jürgenowi o swoim projekcie, dziedzictwie klubu czy stadionie, który nawet nazwał "Disneylandem dla dorosłych". Niemiec grzecznie wysłuchał całej historii i odparł: "Dla mnie twój plan nie jest sexy oraz mnie nie przekonuje". Koniec tematu. Klub mu się podobał, ale sposób w jaki przekazał to Woodward już nie. Wystarczyło.
Jakie są na ten moment jego największe aspiracje?
Głód zwycięstwa. Tylko to go napędza. Tak często jak to tylko możliwe. Zwycięstwo w Lidze Mistrzów byłoby spełnieniem jego największego marzenia. Mistrzostwo Premier League to natomiast coś czego najmocniej oczekuje klubowy zarząd oraz kibice z Merseyside. Wiele jest do zrobienia. Jürgen nie bawi się w półśrodki. Głośno mówi o obu pucharach.
Długoletni asystent oraz serdeczny przyjaciel szkoleniowca Zeljko Buvac parę tygodni temu postanowił w tajemniczy sposób zrezygnować z współpracy z Kloppem do końca obecnego sezonu. Internet huczy w tej sprawie od plotek. Co tak naprawdę stało się między nimi?
Nie mam pojęcia. Z ręką na sercu. Jedyne co wiem, to fakt, iż bez Bośniaka klub jak i sam Jürgen wiele traci.
Dlaczego?
Zeljko miał ogromną część w każdym z sukcesów swojego przyjaciela. Klopp gdy tylko wszedł w karierę menedżerską zrozumiał, iż potrzebuje mieć u boku zaufanego człowieka, który będzie preferował odmienny styl myślenia. Kimś takim zawsze był dla niego Zeljko. Tak naprawdę na osobę i osiągnięcia Kloppa trzeba patrzeć w dwóch osobach: jego samego i Buvaca. Jurgen jest albo był w tej relacji reżyserem. Kimś kto gra przy linii gdy Bośniak zajmuje się rozpracowywaniem rywala. Klopp raz nazwał go nawet własnym mózgiem. To już wiele mówi.