Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej do Manchesteru City trafił w 2010 roku za 30 milionów euro właśnie z Barcelony. Początkowo był fundamentalną postacią The Citizens w środkowej strefie boiska. Za czasów Pepa Guardioli, jego rola w drużynie systematycznie malała.
- W ciągu tych dwóch lat musiałem być profesjonalistą i wykonywać pracę, jaką zarządzał trener. Wszyscy wiemy, jakie są nasze obowiązki - tłumaczy Yaya Toure. Angielska prasa donosiła, iż jego relacje z Guardiolą były bardzo napięte. - Dla mnie nie było to łatwe, musiałem nauczyć się pracować z Pepem - dodaje.
Iworyjczyk szuka nowego klubu i nie ukrywa, że powrót do Katalonii byłby spełnieniem marzeń. - Tęsknię za Barceloną, a także za Iniestą i Messim, którzy są wspaniałymi ludźmi - tłumaczy pomocnik. - Gdybym otrzymał ofertę, na pewno bym tutaj wrócił - zapewnia.
Toure odszedł z Katalonii w 2010 roku. Jak wspomina, zależało mu wówczas na regularnej grze. Blaugrana mu tego nie gwarantowała.
- To było dla mnie bardzo trudne. Miałem 27 lat, wkrótce miałem skończyć 28 i siedziałem na ławce rezerwowych, a najważniejsze było dla mnie czerpanie radości z gry. Barcelona to najważniejszy klub w moim życiu. Dał mi pokorę i doświadczenie, nauczyłem się w nim, jak zachowywać się na boisku i poza nim. To był bardzo ważny etap mojej kariery, nauczyłem się bardzo dużo od zawodników takich jak Xavi, Puyol czy Marquez - dodaje.
Obecny sezon był dla niego najgorszy odkąd trafił na Etihad Stadium. We wszystkich rozgrywkach zagrał w 17 meczach, w których zaliczył dwie asysty. Na boiskach spędził zaledwie 883 minuty.
ZOBACZ WIDEO Barcelona zdemolowała Villarreal, piękna akcja Dembele [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]