Kolejny szalony mecz w Rzymie, tym razem z happy-endem dla Liverpoolu. Trybuny kipiały od emocji, gdyż kibice mieli nadzieję na powtórkę spotkania z Barceloną i zwycięstwo AS Roma różnicą trzech bramek. Liverpool po pierwszej połowie prowadził jednak 2:1 i zrobił wielki krok w kierunku finału.
- AS Roma to silny zespół, trzymaliśmy ich w taki sposób, w jaki chcieliśmy. Mecz był szalony, oni grali na dużym ryzyku, zdołaliśmy wyjść na prowadzenie 2:1. Wszystko szło dobrze - podkreśla trener Juergen Klopp.
O drugiej połowie niemiecki trener chciałby jak najszybciej zapomnieć. Drużynie z Anfield zabrakło koncentracji, dlatego Roma strzeliła aż trzy gole. Mogła więcej, jednak sędzia Damir Skomina nie podyktował dwóch rzutów karnych dla rzymian.
- Mieliśmy wiele szczęścia, wiemy o tym - tłumaczy. - Nie potrafiliśmy zrobić wystarczająco wiele podczas gry z kontry, nie wykorzystaliśmy miejsca, jakie oni nam pozostawili. Przegraliśmy mecz właściwie w momencie wyjścia na prowadzenie 1-0 - mówi zaskakująco Klopp.
Opiekun The Reds wspomniał o awansie Realu Madryt i podkreślił, iż w futbolu potrzebne jest szczęście. - Nie wchodzi się do finału bez odrobiny szczęścia. Widzieliśmy w przypadku Realu, że oni także potrzebowali szczęścia - analizuje. Pojedziemy do Kijowa i damy z siebie wszystko. Chłopcy zasłużyli sobie na to - dodaje.
Liverpool zagra w finale Ligi Mistrzów po raz pierwszy od 2007 roku. Wtedy przegrał 1:2 z Milanem, teraz jego przeciwnikiem będzie wspomniany Real. Decydujące starcie odbędzie się 26 maja w Kijowie.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Spodziewaliśmy się takiej Arki