Lech czekał na wyjazdowe zwycięstwo od 20 sierpnia, kiedy w Niecieczy pokonał miejscowy Bruk-Bet Termalicę 3:1. Z jedenastu kolejnych wypraw poza Poznań Kolejorz przywiózł siedem remisów, a cztery razy wracał na Bułgarską 17 na tarczy. W poniedziałek przerwał tę niemoc, pokonując przy Reymonta 22 Wisłę Kraków 3:1, a dzięki temu zwycięstwu umocnił swoją pozycję w ligowej czołówce. Wygrana w Krakowie pozwoliła Lechowi wskoczyć na pozycję wicelidera i zmniejszyć stratę do pierwszej Jagiellonii Białystok do dwóch punktów.
- Cieszę się, że w końcu wygraliśmy na wyjeździe. To ważne, by nabrać zaufania do siebie w meczach poza naszym stadionem. To, że wygraliśmy z Wisłą, znaczy, że na wyjeździe możemy wygrać z każdym. Teraz celem jest starcie z Górnikiem, a potem będziemy myśleć o kolejnym kroku - komentuje Nenad Bjelica.
Zwycięstwo Lecha w Krakowie jest tym cenniejsze, że Kolejorz zagrał mocno osłabiony brakiem kilku ważnych piłkarzy.
- Brakowało nam dziś ośmiu, dziewięciu zawodników. Mamy dużo kontuzji i dlatego zmieniliśmy system. Wiedzieliśmy, że Wisła gra dużo środkiem i chcieliśmy właśnie ten środek kontrolować. Chcieliśmy zaskoczyć Wisłę na skrzydłach i to nam się w drugiej połowie udało. Wygraliśmy zasłużenie, na trudnym boisku, z bardzo dobrą drużyną, która jest w dobrej formie. Lech był lepszy i wygrał zasłużenie - dodaje Chorwat.
Trener Wisły, Joan Carrillo godnie przyjął pierwszą porażkę przed własną publicznością: - Lech jest drużyną bardzo mocną i gratuluję mu zasłużonego zwycięstwa. Chcę jednak podziękować swoim piłkarzom, bo próbowali grać i podjęli walkę, choć mecz był dla nas bardzo trudny. W drugiej połowie graliśmy bardziej sercem niż głową i czegoś nam zabrakło. Nie mam pretensji do swoich zawodników.
ZOBACZ WIDEO Real Madryt nie chciał się wysilać. Wygrana 3:0 nie przyszła mu jednak łatwo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]