A wszystko zaczęło się od meczu z łódzkim Widzewem, kiedy to Gawęcki zmarnował dwie dogodne sytuacje. - Tak, powinienem je wykorzystać, mam tego świadomość. Może gdyby chociaż raz piłka wpadła do siatki, dzisiaj w przypadku mojej osoby inaczej by to wyglądało. Czuję, że się trochę zablokowałem i muszę znaleźć na to jakieś rozwiązanie - mówi 20-letni napastnik.
Podobnie jak Gawęcki, zacięła się cała drużyna Korony. Dwie ostatnie porażki - ze Zniczem Pruszków w Kielcach oraz z Wisłą w Płocku, pomniejszyły szanse kieleckiego zespołu na awans. - Na pewno w ostatnim czasie trochę brakuje nam szczęścia. Przecież stwarzamy sobie sytuacje pod bramką rywali. Do tego dochodzą kontuzje. Kluczowi zawodnicy są wyłączeni i z gry i to też z pewnością wpływa na jakość gry naszej drużyny. Ale naprawdę wierzę, że wszystko się dobrze ułoży - podkreśla Gawęcki.
Wciąż liczą na awans sami kibice Korony, choć strata do zajmującego miejsce barażowe Zagłębia Lubin wynosi już 5 punktów. Kieleccy sympatycy liczą na młodego napastnika, który ze względu na to, że jest wychowankiem, cieszy się ich sporą sympatią. - Tak, odczuwam to wsparcie i bardzo mi ono pomaga. Kiedy wybiegam na murawę, mam przekonanie, że jest dla kogo walczyć. To dla mnie bardzo ważne. Stadion oraz atmosfera sprawiają, że czuję się tu szczęśliwy i nie zamierzam nigdzie się stąd ruszać - dodaje Gawęcki.
- Jest kilka osób, którym wiele zawdzięczam. Oni dali mi szansę na to, by spróbować swych sił w profesjonalnej seniorskiej piłce. Spróbuję ją wykorzystać - kończy.