Czytaj w "PN": 9 z Arabii. Wzajemna inwazja

Getty Images / Denis Doyle / Na zdjęciu: zespół CD Leganes
Getty Images / Denis Doyle / Na zdjęciu: zespół CD Leganes

Kluby Primera i Segunda Division podpisały umowy z sześcioma zawodnikami z Arabii Saudyjskiej. Opłatę transferową - choć nie w gotówce - uiścił w ich imieniu rząd tego państwa.

W tym artykule dowiesz się o:

- Al-Shehri? Nie widziałem go, nie mam na jego temat zdania. Jestem tylko pracownikiem klubu, moim zadaniem jest trenowanie piłkarzy, których w tym celu dostanę od szefów - tak na pytanie o nowego podopiecznego odparł trener CD Leganes Asier Garitano. W tonie jego głosu słychać jednak było silne podenerwowanie. Gdy kilkanaście dni temu odchodził ceniony przezeń pomocnik Erik Moran, Garitano usłyszał, że w jego miejsce dostanie innego gracza. I dostał 37-krotnego reprezentanta Arabii Saudyjskiej, jednego z bohaterów eliminacji MŚ 2018. Powinien być szczęśliwy, ale chyba nie jest. Ponieważ ściągnięto Al-Shehriego, nie ma już w kadrze wolnego miejsca i nie przyjdzie żaden inny zawodnik. A on oczywiście do przybysza z Azji zaufania nie ma.

(...)

Fragment wojny z Anglikami 

Sprawa bynajmniej nie jest bez precedensu. Podobne pomysły - dokształcania za pieniądze w Hiszpanii futbolistów z zamożnych krajów - były już wdrażane w życie. W 2013 roku Atletico zaprosiło na testy Taja Teerasila Dangdę, ale okazał się stanowczo za słaby. Ostatecznie kilkanaście miesięcy później rozegrał jednak kilka spotkań na hiszpańskich boiskach, w barwach Almerii. W 2014 roku Villarreal zgłosił do rozgrywek Chińczyka Fenga Renlianga, a w 2016 Katarczyka Akrama Afifa. W obu przypadkach sponsorami były krajowe federacje piłkarskie. Zawodnicy odbyli z ekipą Submarinos obozy przygotowawcze, a potem powędrowali na wypożyczenia, skąd oczywiście nigdy nie wrócili. Afif zresztą nie okazał się totalnym nieudacznikiem, dziś gra w belgijskim KAS Eupen. Rayo w 2016 roku ściągnęło wskutek pośrednictwa sponsora – firmy QBAO – chińskiego zawodnika Shanga. Ówczesny trener zespołu Paco Jemez miał więcej odwagi (Hiszpanie powiedzieliby: cojones) niż szkoleniowcy teraz obdarowani Arabami, bo powiedział, że nie zamierza poświęcać cennego czasu na pracę z podrzuconym mu zawodnikiem i zrobił, jak zadeklarował.

Istotny punkt widzenia odnośnie do dealu z Saudyjczykami zaprezentowała CD Numancia. W oficjalnym komunikacie o pozyskaniu Al-Namera można znaleźć takie sformułowanie: "Ten zawodnik pomoże nam stać się klubem znanym w całym świecie arabskim". A fakty są takie, że na Półwyspie Arabskim oraz w północnej Afryce (zwłaszcza w Maroku i Saharze Zachodniej) to właśnie rozgrywki Primera Division cieszą się największym powodzeniem wśród ludności, w tyle zostawiając nawet angielską Premier League.

Można się śmiać z całego interesu, ale chyba jednak nie warto. Po pierwsze dlatego, że na szacunek zasługuje ktoś, kto walczy, by zrealizować swój cel. A Arabowie walczą, by wreszcie podnieść poziom futbolu w kraju. Są gotowi na wszystko, by to osiągnąć, bo jak inaczej określić rzucenie czołowych piłkarzy, żyjących jak pączki w maśle, na głęboką wodę, gdzie każdy z nich może rychło zatonąć. Po drugie – takie inicjatywy jak ta rzeczywiście mogą pomóc Hiszpanom w wykrojeniu dla siebie arabskiego kawałka światowego tortu bardziej niż kupowanie klubów przez szejków. Możemy chyba mówić przy okazji omawianego tu przedsięwzięcia o wzajemnej inwazji – Arabów na Półwysep Iberyjski, ale i Hiszpanów na Arabski.

(...)

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". 

ZOBACZ WIDEO: Puchar Ligi Francuskiej: PSG w finale po wygranej w Rennes. Brutalny faul Mbappe [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)