Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Ugasił pan pożar, bo krytyki przez całą jesień było sporo, a jednak efekt finalny jest dobry - Lech ma znikomą, zaledwie dwupunktową stratę do liderującej Legii Warszawa.
Nenad Bjelica, trener Lecha Poznań: Nie ja ugasiłem ten pożar, wszyscy to zrobiliśmy. Nie było nam łatwo, jednak w końcówce udowodniliśmy, że jesteśmy silnym zespołem, który ma wszystko do tego, by walczyć o mistrzostwo Polski.
Był jakiś moment, w którym pojawił się strach, że to już nie pan będzie przygotowywał Lecha do rundy wiosennej?
Nie, w ogóle nie myślę takimi kategoriami, bo nie mam wpływu na decyzje władz klubu. Mogę tylko pracować i wykonywać swoje zadania jak najlepiej. Dzień rozstania przyjdzie - wcześniej albo później. To czeka każdego, ale ja koncentruję się tylko na pracy. Dokładnie analizujemy problemy, które nas ostatnio dotykały. Mam to szczęście, że ludzie pracujący w Lechu rozumieją sytuację, a nasze spojrzenie się pokrywa.
Nie jest tak, że trochę przesadzał pan, mówiąc po słabych meczach, że zawiodła tylko skuteczność? Mało kto się z tymi opiniami zgadzał, niektórych wręcz irytowały.
Uważam, że w meczu z Termaliką, który uznano za dobry, graliśmy tak jak przez całą jesień. System się nie zmienił, piłkarze też.
Sęk w tym, że dopiero w ostatnim spotkaniu tego roku Lecha się po prostu przyjemnie oglądało.
Zgadza się, ale przecież wcześniej chcieliśmy grać tak samo. Nie udawało nam się to. Dlaczego? Możemy to teraz analizować. Nie robiliśmy jednak żadnych dużych zmian, może po prostu nie poradziliśmy sobie z presją, na którą każdy piłkarz reaguje inaczej.
Jeśli już mówimy o zawodnikach, to jak wielu jesienią pana zawiodło?
Na pewno kilku, ale mogę przy tym powiedzieć, że nadal uważam, iż mamy dobry zespół i niezłą bazę do tego co wydarzy się wiosną. Zimą dokonamy kilku roszad i jestem pewien, że będziemy mocniejsi.
Christian Gytkjaer zakończył rundę hat-trickiem, ale poza nim statystyki napastników są zatrważające.
Właśnie to musimy zmienić. Niestety przez nieskuteczność Denissa Rakelsa i Nickiego Bille Nielsena, Christian nie miał jesienią odpowiedniej rywalizacji, a ta w tak dużych klubach jak Lech być musi. Ta dwójka nie miała dobrej rundy i to jeden z powodów naszych problemów. Było ich jednak więcej. Darko Jevtić i Radosław Majewski nie mogli grać przez cały czas. Pierwszy wypadł ze składu z powodu kontuzji, a Radek nie był w najwyższej dyspozycji. To są przecież kreatywni zawodnicy, którzy mają bardzo duży wpływ na drużynę.
Wróćmy jeszcze do Bille Nielsena i Rakelsa - czy ich czas w Lechu już się skończył?
Zimą chcemy sprowadzić dwóch ofensywnych piłkarzy i Nicki oraz Deniss o tym wiedzą. Zatem dla nich może już nie być miejsca.
Czyli jeśli plany transferowe zostaną zrealizowane, to Bille Nielsen i Rakels raczej z Lecha odejdą?
Tak. Atak był naszym największym problemem i stąd właśnie zmiany. Nie chcę powiedzieć, że oni nie są dobrymi piłkarzami. Mieli przecież problemy z urazami, długo przez to nie grali. Zmiany w napadzie są jednak konieczne.
Ma pan już upatrzonych tych nowych napastników?
Tak, wszystko już wiemy, pozostaje tylko kwestia realizacji. Nie wiem czy uda się ich zakontraktować przed pierwszym treningiem w nowym roku, ale tego bym chciał. Obaj są obcokrajowcami i najprawdopodobniej zostaną wypożyczeni do czerwca z opcją wykupienia na stałe.
Zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że jeśli nie wywalczycie mistrzostwa, to sezon 2017/2018 będzie dla Lecha kompletne nieudany? Od sierpnia walczycie tylko na jednym froncie.
Absolutnie tak.
Jak pan zatem widzi swoją przyszłość w Poznaniu, gdyby ten cel nie został zrealizowany?
To już pytanie nie do mnie. Należałoby je zadać zarządowi Lecha.
ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak ostro o prezesach w ekstraklasie
Szału nie bedzie.