Dla piłkarza nie ma chyba nic gorszego niż gra na wielkim stadionie przy pustych trybunach. Od momentu, gdy ogłoszono, że mistrzostwa świata w 2022 roku zorganizuje Katar, liczono, że kraj ten wkroczy na światowe salony. W Europie nie brakuje przecież klubów, których właścicielami są właśnie szejkowie znad Zatoki Perskiej.
Jednak mecze katarskiej ekstraklasy (Qatar Stars League) z perspektywy trybun ogląda średnio po 5 tysięcy osób. Ten wynik dla klubów i ich właścicieli jest tak bardzo niezadowalający, że posunęły się one do kroku niewyobrażalnego w innych ligach, jak choćby Premier League, gdzie ceny wejściówek są bardzo wysokie, a i tak nie brakuje na nie chętnych.
Tygodnik "France Football" informuje, że kibice spoza Kataru mogą dostać pieniądze za to, że... przyjdą na mecz ligowy i stworzą na nim gorącą atmosferę. - Nie jesteśmy stąd - mówi Abdel Rahman, jeden z kibiców przepytywany przez francuski tygodnik podczas meczu Al-Rayyan - Ci, którzy śpiewają i dopingują, to Egipcjanie, Sudańczycy czy Jemeńczycy, jak ja. Każdemu, kto przyjdzie, klub oferuje 200 riali (około 45 euro). Katarczycy nie potrzebują tych pieniędzy, więc nie przychodzą na mecze - dodał.
Podobna sytuacja miała miejsce przy mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych w 2015 roku. Wtedy zatrudniono do kibicowania około sześćdziesięciu kibiców trzech czołowych drużyn ligi hiszpańskiej. Ich celem było oczywiście wsparcie zawodników (których też przecież wcześniej "kupiono" do reprezentacji).
Niewykluczone jest więc także to, że podobne zjawisko, ale na większą skalę, zobaczymy podczas piłkarskiego mundialu w 2022 roku.
ZOBACZ WIDEO: Polska sędzia robi furorę w zagranicznych mediach. "Niektórzy mi się oświadczają"