Zamiast drugiej bramki mamy remis - komentarze trenerów po meczu Lech Poznań - ŁKS Łódź

Lech Poznań dość niespodziewanie zremisował z ŁKS Łódź. Łodzianie prowadzili aż do 93. minuty, ale po zamieszaniu w polu karnym Bartosz Bosacki doprowadził do wyrównania. Gospodarze byli zespołem lepszym, ale grali nieskutecznie, a goście skupili się na wyprowadzaniu groźnych kontrataków. Po meczu żaden z trenerów nie miał powodów do radości. - Jechaliśmy po punkt, ale jak były do wzięcia trzy, to trzeba było z tego skorzystać - mówi Grzegorz Wesołowski, szkoleniowiec łodzian.

Lech po ostatnich wpadkach i piątkowym zwycięstwie Legii Warszawa musiał wygrać, jeśli chciał pozostać liderem ekstraklasy. Sztuka ta mu się nie udała i Kolejorz odnotował trzeci remis z rzędu na własnym stadionie. - Chcieliśmy wygrać spotkanie i dopisać sobie trzy punkty. Presja wygrywania jest ogromna, a będzie jeszcze większa, jeśli chcemy zdobyć mistrzostwo Polski - mówi Franciszek Smuda, trener gospodarzy.

- Był to mecz walki, przebiegający pod dyktando Lecha. Chcieliśmy zagęścić środkową strefę. Przyjechaliśmy grać z liderem, kandydatem do mistrzostwo Polski, więc innej taktyki być nie mogło - opowiada Grzegorz Wesołowski.

Pierwsza połowa w wykonaniu poznaniaków była bardzo słaba. Lech grał nieporadnie, co przed przerwą wykorzystali goście. Kolejorz po raz kolejny pokazał, że ma problemy z odpowiednią mobilizacją, gdy nie dzieje mu się krzywda. Co jest tego przyczyną? - Nie da się tego wytłumaczyć. Zawsze nastawiamy się na 90 minut, a nie tylko na jedną połowę. W drugiej połowie graliśmy bardziej zdeterminowani, bo się topiliśmy i musieliśmy gonić wynik. Zawodnicy chcą wygrywać, bo to jest niezbędne do wywalczenia mistrzostwa Polski - opowiada Smuda.

Po przerwie Kolejorz zagrał o wiele lepiej i stworzył sobie mnóstwo sytuacji do zdobycia gola, ale w bramce ŁKS świetnie spisywał się Bogusław Wyparło. - W drugiej połowie mieliśmy kilka sytuacji, w których musieliśmy strzelić bramki. Niestety Bodzio Wyparło był w wyśmienitej formie, a nasze celowniki nie były nastawione tak, jak powinny być - dodaje "Franz". Mimo przewagi gospodarzy, łodzianie mogli pokusić się o drugą bramkę, ale fatalnie rozgrywali kontrataki, które psuł głównie Adam Czerkas. - Lech stworzył więcej sytuacji, ale my swoje również mieliśmy. Wyprowadziliśmy także kilka groźnych kontrataków, które rozegraliśmy fatalnie. Zamiast strzelić drugą bramkę, zremisowaliśmy mecz - żali się Wesołowski.

Lechici po raz kolejny zdobyli bramkę w doliczonym czasie gry. ŁKS może więc odczuwać niedosyt, bo zwycięstwo było bardzo blisko. - Nie wiem czy się bardzo cieszyć z jednego punktu, bo po to przyjechaliśmy, czy też smucić się, że nie udało się zdobyć trzech punktów - zastanawia się trener gości. - Jeśli Lechowi przez 92. minuty nie udało się zdobyć gola, to powinniśmy prowadzenie utrzymać do końca. Dostaliśmy sztukę po stałym fragmencie. Szkoda, bo dwa wybicia w aut i byłoby po meczu. Lechowi należał się jednak ten punkt.

Remis o wiele bardziej namieszał Lechowi, który stracił pozycję lidera ekstraklasy. Mimo to Franciszek Smuda wierzy, że jego drużynie uda się triumfować. - Możemy żałować remisu, ale zostało sześć meczów i trzeba walczyć do końca - zakończył szkoleniowiec poznaniaków.

Komentarze (0)