Neymar był najgorętszym nazwiskiem letniego okna transferowego. Dla Barcelony 25-letni napastnik był "nie na sprzedaż". To nie wystarczyło. Hiszpańskie kluby mają obowiązek zapisywać w kontraktach sumę odstępnego. Paris Saint-Germain zdecydowało się rozbić bank i wyłożyć na Brazylijczyka rekordowe 222 mln euro. Barcelona nie miała nic do powiedzenia, a gwiazdor już strzela gole na Parc des Princes.
Kibice Dumy Katalonii nie kryją wściekłości, a sprawy mogą przybrać dla nich jeszcze gorszy obrót. W przyszłości ich niedawny idol może przywdziać koszulkę Realu Madryt.
W ostatnich dniach Neymar zakpił z prezydenta Barcelony. Josep Bartomeu przyznał, że obecny zespół jest lepszy niż przed sprzedażą Brazylijczyka. Dodał również, że klub "za bardzo zaufał Neymarowi i jego ojcu". Nowy gracz PSG nie wytrzymał i w komentarzu do tego artykułu wypalił: "Ten prezydent to żart".
Hiszpańskie media donoszą, że Neymar może poważnie zagrać na nosie byłemu klubowi. Mówi się, że ten zawodnik może być Figo wersją 2.0. Słynny Portugalczyk w przeszłości zamienił Camp Nou na Santiago Bernabeu. Historia może się powtórzyć.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk: Musimy wiele poprawić. Emocje w grupie będą do końca
Według informacji prasy Brazylijczyk jest otwarty na transfer do Realu Madryt. W jego kontrakcie z PSG miał się znaleźć zapis mówiący o tym, że w przypadku oferty ze strony Królewskich piłkarz ma zostać o tym poinformowany, a francuski klub po przeanalizowaniu szczegółów ma podjąć decyzję.
Przed kilkoma dniami prezydent Realu Florentino Perez mówił, że w najbliższym czasie transfer Neymara jest nieprawdopodobny, a w dalszej przyszłości "możliwy". Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że pierwszym celem Paris Saint-Germain był Cristiano Ronaldo, który występuje w Realu. Kto wiem, być może mistrzowie Francji i Hiszpanii zamienią się największymi gwiazdami.
Na razie Neymar koncentruje się na grze w paryskim klubie. Po czterech kolejkach Ligue 1 ma na koncie trzy gole.
Degrengolada futbolu.