To był jeden z najtrudniejszych występów Roberta Lewandowskiego w jego karierze reprezentacyjnej. Kapitan naszej drużyny, strzelec 11. bramek w eliminacjach do MŚ, był bezradny w starciu z duńskimi obrońcami, którzy całkowicie wyłączyli go z gry, a Biało-Czerwoni doznali klęski w Kopenhadze, przegrywając z gospodarzami aż 0:4.
Napastnik Bayernu Monachium od początku spotkania był szczelnie kryty przez rywali i w chwili przyjęcia piłki miał obok siebie co najmniej dwóch duńskich zawodników. Ci nie patyczkowali się z nim i byli w swoich poczynaniach bardzo agresywni.
Tylko w pierwszej połowie polski snajper kilka razy zwijał się z bólu na murawie stadionu Parken po ostrych faulach Simona Kjaera i jego kolegów. Sędzia Milorad Mazić był bardzo łaskawy dla Duńczyków i nie decydował się na indywidualne upomnienia mimo protestów Lewandowskiego i innych naszych zawodników.
Wyłączony z gry i niemający wsparcia kolegów Lewandowski nie miał żadnego wpływu na grę Biało-Czerwonych. Ci zostali w piątek sprowadzeni na ziemię, doznając najwyższej porażki od czerwca 2010 roku. Wówczas Hiszpanie pokonali ekipę Franciszka Smudy aż 6:0. W meczach o punkty to najwyższa przegrana od pamiętnego meczu z Portugalią (0:4) na mundialu w 2002 roku.
ZOBACZ WIDEO Michał Kołodziejczyk z Danii: Koszmar, katastrofa, kompromitacja!
"Rzadko się zdarza, by Robert Lewandowski został całkowicie wyłączony z gry. A tak się zdarzyło w piątkowy wieczór. To był anonimowy występ" - podsumował duński dziennik "Ekstra Bladet".
- Zagraliśmy bez walki, bez ambicji, bez pomysłu. Zabrakło nam w tym meczu dosłownie wszystkiego, wszystko było na nie - ocenił po końcowym gwizdku występ kadry Lewandowski.
Reprezentacja Polski wciąż jest liderem tabeli grupy E eliminacji do MŚ w Rosji. Ich przewaga nad Danią i Czarnogórą stopniała jednak do trzech punktów.