Umiał, ale już nie umie. Wiedział co robi, ale już nie wie. Był mądry, ale zgłupiał. Miał wiedzę, ale wszystko nagle zapomniał. Nadziwić się nie mogę, że potrafimy tak łatwo z bohatera zrobić karła, choć powinienem się przyzwyczaić, bo przecież nie jest to zjawisko nowe.
Leo Beenhakker - który doświadczył tego na własnej skórze – mówił: "W Polsce jednego dnia jesteś Bogiem, a następnego dnia kawałkiem gówna". Opinia Holendra jest dobitna, ale - niestety dla nas - prawdziwa. Często miotamy się w łatwo formowanych opiniach od ściany do ściany: jak chwalimy to do zagłaskania, jak krytykujemy to też bez rozsądku i miłosierdzia.
Jacek Magiera wziął rok temu rozsypaną i trzęsącą się jak galareta drużynę i szybko postawił wszystko z głowy na nogi. Lud kibicowski i medialny był pod wrażeniem. "No fachura z tego Magiery! Ależ to facet poukładał, ależ wyprowadził z bałaganu".
Dziś gdy słucham i czytam, co mówią i piszą niektórzy (bo nie wszyscy) kibice Legii Warszawa, to nadziwić się nie mogę. Bo to tak, jakby mieli amnezję, jakby zapomnieli wszystko, jakby tego poprzedniego sezonu w ogóle nie było.
ZOBACZ WIDEO Kontrowersje w meczu Realu. Ramos wyleciał z boiska [ZDJĘCIA ELEVEN]
Nawet mogę to zrozumieć, bo wiem z czego się takie krzywdzące opinie biorą. Z rozpaczy i z nerwów. Legia jak nie wygrywa, to swoich kibiców po prostu wkurza. Człowiek siedzi przed telewizorem, klnie jak szewc, jest rozczarowany i ugodzony w serce. Warknie na żonę, przełknie łyk "uspokajacza" i na głos skomentuje: "Co do cholery, robi ten cały Hlousek?!". A jeśli Legii nadal nie idzie, to kibic rusza na wyższe piętra wyciągać konsekwencje: "Nie no… co ten Magiera za zmiany zrobił… Kompletnie nie przygotował drużyny".
Jeśli mecz skończy się porażką Legii (albo remisem, co w przypadku Legii też jest przecież porażką), kibic szuka przyczyn dalej: "Kogo oni kupili? Ten Żewłakow to w ogóle się na dyrektora sportowego nie nadaje! A ten Mioduski? Chyba ślepy! W ogóle nie ma pojęcia o futbolu, że im na to wszystko pozwala". Czasem też, oberwie się rykoszetem komentatorowi Szpakowskiemu - no bo jeśli wszyscy to wszyscy, babcia też.
Terapia polegająca na wyrzuceniu z siebie własnych frustracji przynosi chwilową ulgę. Kibic wyłącza telewizor, na chwilę obraża się na Legię i uznaje, że są ważniejsze rzeczy na świecie. Oczywiście do czasu. Do czasu następnego meczu. Wtedy znów zasiądzie z nadziejami przed telewizorem.
Frustrację mogę zrozumieć. Legia ma wygrywać i to jest w sumie jasne i uczciwe postawienie sprawy. A jeśli nie wygrywa to kibic szuka przyczyn. Często niestety, po omacku, na ślepo. Często nie tam, gdzie powinien.
No i właśnie "grzebanie" w obecnych trenerach Legii nie wydaje mi się dobrym pomysłem. Bo Magiera i "Aco" Vuković pokazali w poprzednim sezonie, że znają się na robocie. Są fachowcami, legionistami z krwi i kości, na Łazienkowską przychodzą nie jak do roboty, ale jak do własnego domu. Taki Vuković, jak Legii nie idzie, to jest po prostu chory. Obaj mają DNA tego klubu, znają drużynę, znają zawodników, wiedzą jak do nich trafić. Mają dużo uporu, wiele chęci do pracy i wykonują ją z pasją.
Jedyne czego im brakuje to czas. Tego mieli latem zbyt mało. A musieli zbudować de facto nową drużynę od podstaw, bo ze starej zostały strzępy. Upływ krwi z tego zespołu był zbyt duży, by obyło się bez straty na jakości. Nowych piłkarzy, kupowanych późno i w pośpiechu, nie dało się natychmiast wkomponować i odbudować fizycznie.
Zresztą - gdyby przyjąć optykę tych rozczarowanych kibiców Legii, tak na chwilę, dla potrzeb ćwiczenia - jeśli nawet Magiera był tym, który schrzanił przygotowania, to właśnie on jest najwłaściwszą osoba, żeby to naprawić.
Nie ma drogi na skróty. Jest tylko praca. Jacek Magiera ma wszystko żeby być trenerem Legii przez całe lata, może nawet przez dekadę. Nie można przy każdym zakręcie wyrzucać kierowcy autobusu, bo tak się donikąd nie dojedzie.
Magiera jest pracowity, metodyczny, poukładany. Jest normalny, przewidywalny, sprawiedliwy i uczciwy. Nie jest krętaczem, nie jątrzy, nie podlizuje się mediom. To kogo lepszego tu jeszcze szukać? Ja osobiście wolałbym przegrać razem z Magierą, niż wygrać np. z takim Michniewiczem.
A nawet jeśli Magiera popełnił jakieś błędy w przygotowaniu drużyny, to będzie miał szansę na tych błędach sam się czegoś nauczyć, wyciągnąć wnioski. To jest inwestycja w trenera, w jego warsztat. Zatrudniając nowego, zgadzamy się, by się ten kolejny uczył na błędach od nowa.
Magiera to odpowiedni facet w odpowiednim miejscu.
Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl