Artu Długosz: Kolejne już zwycięstwo odniósł Dolcan Ząbki. Znakomicie gracie na wiosnę. Jak pan skomentuje ostatnie spotkanie ze Stalą Stalowa Wola?
Michał Zapaśnik: Mecz układał się tak, jak się spodziewaliśmy. Było to spotkanie pełne walki. Zespół ze Stalowej Woli się bronił, widać było, że chcieli zagrać na zero z tyłu. Spodziewaliśmy się takiego pojedynku, w którym ten, kto zdobędzie jako pierwszy gola, ten wygra całe spotkanie. Tak się stało. Wypada się tylko cieszyć, że wygraliśmy taki ciężki mecz z bezpośrednim rywalem o utrzymanie.
Dolcan gra fantastycznie na wiosnę. Zanotowaliście tylko jedną porażkę i to z łódzkim Widzewem...
- Staramy się jak możemy. Na razie idzie prawie idealnie, bo szkoda tego meczu z Widzewem, gdzie mogliśmy pokusić się o jakieś punkty. Dążymy do tego utrzymania, jest coraz bliżej. Mam nadzieję, że pozostaniemy w lidze.
Co takiego się stało, że tak doskonale się prezentujecie? Wstąpiły w was jakieś nowe siły?
- Ciężko mi powiedzieć. Na pewno trener wzmocnił skład w zimie. Z tego co słyszałem, to drużynie Dolcanu w kilku meczach na jesieni brakowało trochę szczęścia. Teraz jest już inaczej jak choćby w przypadku meczu ze Stalą. Są teraz tego efekty.
Czego obawialiście się najbardziej w grze drużyny Stali? Zespół z Podkarpacia także dobrze prezentuje się po przerwie zimowej.
- Właśnie tego, że zamurują bramkę oraz tego, że będą przede wszystkim walczyć o to, by nie stracić bramki, a pokusić się, by jakąś strzelić. To nam się jednak udało i wygraliśmy mecz.
Nastawialiście się na otwartą grę, czy raczej przyjmowanie ciosów i grę z kontry?
- Na pewno chcieliśmy zagrać otwarcie i ofensywnie. Ja na przykład zagrałem na prawej pomocy i grałem takiego podwieszonego napastnika. Graliśmy trzema zawodnikami z przodu, czyli bardzo ofensywnym ustawieniem. Staraliśmy się po prostu wygrać.
Przyszedł pan do Dolcanu Ząbki z Zagłębia Lubin. Ostatnio były już trener Miedziowych Robert Jończyk mówił, że za wszelką cenę chciał pan zatrzymać, a pan za wszelką cenę chciał opuścić Lubin. Ile w tym prawdy?
- Na pewno jest w tym prawda. Było tak, że trener chciał żebym walczył o skład, ja już w Zagłębiu byłem dwa lata i ciężko było mi wywalczyć miejsce w rywalizacji z takimi zawodnikami, jak Szymon Pawłowski. Jestem już w takim wieku, że potrzebuję regularnego grania na wyższym poziomie. Wiedziałem, że mogę się tutaj odbudować. Myślę, że tak właśnie się dzieje.
Przyszedł pan tutaj tylko na rundę wiosenną?
- Mam umowę do czerwca.
Myśli pan ewentualnie o tym, aby pozostać w Ząbkach na dłużej?
- Na razie jeszcze nie chcę myśleć o przyszłości.
Nie żałuje pan tego, że odszedł z Zagłębia?
- Na pewno nie. Tutaj jest bardzo dobra drużyna, wygrywamy co się da. Gram w tym zespole, więc na pewno nie mam czego żałować.
Interesują jeszcze pana wyniki zespołu z Lubina?
- Wiadomo, że cały czas obserwuję jak gra Zagłębie. Śledzę wyniki, które na razie nie są zadowalające, ale myślę, że ta machina z takimi dobrymi piłkarzami w końcu ruszy i to odpali.
Nie sądzi pan, że piłkarze grali przeciwko szkoleniowcowi?
- Ciężko mi powiedzieć. To są profesjonaliści i nie sądzę, żeby tak się działo.
Co dalej z Dolcanem Ząbki? Będziecie tak grali czy początkowy impet w końcu opadnie?
- Będziemy starali się w każdym meczu grać o zwycięstwo. My nie mamy nic do stracenia. W następnym meczu spotkamy się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Oni muszą z nami wygrać, bo to Podbeskidzie walczy o awans. My będziemy grać swoje i pokusimy się o trzy punkty.
Które miejsce zajmie Dolcan Ząbki na koniec rozgrywek?
- Mamy nadzieję, że skończymy gdzieś tak około ósmego miejsca.
Czyli Dolcan nie będzie bronił się przed spadkiem tylko będzie walczył o spokojny środek tabeli?
- Na pewno chcemy już kilka kolejek przed końcem zapewnić sobie utrzymanie.