- Naprawdę nie wiem jak skomentować takie spotkanie. Graliśmy nieźle, utrzymywaliśmy się przy piłce i tworzyliśmy zagrożenie pod bramką rywali. Niestety, popełniliśmy kilka błędów w defensywie i zostaliśmy ukarani za nieskuteczność - mówił po spotkaniu wyraźnie zdenerwowany Fiodor Cernych. Akurat on wraz ze swoim kolegą z reprezentacji Litwy Arvydasem Novikovasem ciężko pracowali pod bramką Sandecji Nowy Sącz, ale Cillian Sheridan marnował wszystko jak leci.
Beniaminek wyprowadzał ciosy z rzadka, ale były precyzyjne do bólu. Ilekroć gospodarze opuszczali gardę na ich szczęce lądowała nowosądecka pięść. - Sandecja miała trzy okazje - irytuje się Gutieri Tomelin. - Kontrolowaliśmy grę, non stop przebywaliśmy pod bramką przeciwników. Nic nam nie chciało wpaść, a oni wykorzystali wszystko co mieli. Bywają i takie spotkania - wzdycha brazylijski stoper Jagiellonii.
Smutek jednych zawsze powiązany jest z radością drugich. Sandecja nie tylko sprawiła sensację, ale i zdobyła w Białymstoku swoje historyczne, bo pierwsze bramki w Lotto Ekstraklasie. - Przełamanie często przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. Długo pracowaliśmy na bramki i cieszymy się, że wpadły aż trzy. Osobiście nastawiałem się na mnóstwo pracy i faktycznie tak było. Nie udało się zagrać na zero z tyłu, ale mamy to po co tu przyjechaliśmy - powiedział po meczu bramkarz przyjezdnych Michał Gliwa.
Bardzo trafnie spotkanie podsumował asystent przy golu na 1:0 Tomasz Brzyski. - Nie przyjechaliśmy tutaj po lekcje, a po przełamanie.
Jagiellonia po porażce spadła na 3. miejsce w tabeli, Sandecja jest siódma.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kiedyś pięć goli, teraz pięć bil. Lewandowski zszokował Chińczyków!