- Żal straconej szansy, byliśmy blisko, ale musimy poczekać - to słowa powtarzane przez byłych piłkarzy GKS-u Katowice. Kontaktowaliśmy się z kilkoma z nich, ale żaden nie chciał udzielić szerszego komentarza. To pokazuje, jak fatalne nastroje panują w gronie osób związanych z katowickim klubem. GKS Katowice takiej szansy na awans nie miał od momentu powrotu do I ligi, czyli sezonu 2007/2008.
Po przegranym w kuriozalnych okolicznościach meczu z MKS-em Kluczbork w klubie rozpoczęło się trzęsienie ziemi. Po spotkaniu do dymisji podał się Jerzy Brzęczek. - Nie zasłużyliśmy, by awansować w tym sezonie. Poinformowałem prezesa, że podaje się do dymisji. Było to ostatnie moje spotkanie w roli trenera GKS-u Katowice. Dziękuję za współpracę i życzę awansu w przyszłym sezonie - powiedział były już szkoleniowiec GKS-u. Jego następcą został Janusz Jojko, który ma poprowadzić zespół w dwóch ostatnich meczach sezonu.
To jednak może być nie koniec zmian w GKS-ie. Na ręce prezydenta miasta, Marcina Krupy, rezygnację z funkcji prezesa i wiceprezesa złożyli Wojciech Cygan oraz Marcin Janicki. - Po solidnej i obiecującej rundzie jesiennej w wykonaniu piłkarzy, runda wiosenna przyniosła nam pasmo rozczarowań i fatalnych wyników. Mimo tego, dzięki pomyślnym rezultatom innych meczów, wciąż liczyliśmy na awans do Ekstraklasy. Marzeń pozbawiła nas kompromitująca porażka w ostatniej kolejce na własnym boisku. Do dymisji podał się trener Jerzy Brzęczek. Bilans zespołu piłkarskiego w tym sezonie jest jednoznacznie negatywny - przekazał w oświadczeniu prezydent Katowic.
Jedna - jak nazwał prezydent Krupa - kompromitująca porażka wywołała ogromne konsekwencje. MKS Kluczbork przed tym spotkaniem był już pewny spadku. W dodatku po 17 minutach przegrywał 0:2, ale mimo to zdołał wygrać i to w kuriozalnych okolicznościach. Po tym jak w pole karne rywali wybiegł przekonany o swoich strzeleckich umiejętnościach Sebastian Nowak, który następnie próbował odebrać rywalom piłkę w środku boiska. Fatalne zachowanie bramkarza GKS-u wykorzystał gracz MKS-u, Tomasz Swędrowski, który strzałem z własnej połowy trafił do pustej bramki. Prawdziwy "Turbokozak" w warunkach bojowych.
ZOBACZ WIDEO Juventus nie dał szans Crotone i jest mistrzem. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Brzęczek miał być zbawcą GKS-u. Kiedy zatrudniano go we wrześniu 2015 roku, wiązano z nim ogromne nadzieje. Kilka tygodni wcześniej zarząd klubu przedstawił dwuletnią strategię, której zwieńczeniem miał być awans do Ekstraklasy. GKS miał wszystko, by ten cel zrealizować. Przed sezonem ściągnięto kilku graczy z przeszłością w najwyższej klasie rozgrywkowej, do tego uporządkowano sprawy finansowe, zadbano o odpowiedni marketing, a także rozpoczęto starania dotyczące budowy nowego stadionu - w całkiem innej lokalizacji.
Były kapitan reprezentacji Polski szybko wyprowadził zespół z kryzysu. Kiedy obejmował GKS, ten był w strefie spadkowej, ale sezon zakończył na czwartym miejscu, co rozbudziło nadzieje na awans. Runda jesienna obecnego sezonu również była udana dla zespołu ze Śląska, który zakończył ją na drugim miejscu. Zimą nie szczędzono pieniędzy na przygotowania. Piłkarze GieKSy wyjechali na obozy do Rybnika-Kamienia, a następnie do Turcji. Mimo to wiosną prezentowali się znacznie poniżej oczekiwań.
GKS ma jeszcze matematyczne szanse na awans, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek do drugiego Zagłębia Sosnowiec traci cztery "oczka". Jednak żeby GieKSa awansowała, musiałby się wydarzyć nie jeden, a kilka cudów. Po przegranej z MKS-em piłkarze, działacze i trenerzy katowickiego klubu zapadli się pod ziemie. Milczy również oficjalna strona internetowa. W GKS-ie panuje żal po straconej szansie na awans.
Fani GKS-u z rozrzewnieniem wspominają czasy prezesury Mariana Dziurowicza. Wtedy GieKSa zaliczana była do ścisłej czołówki - zdobyła wtedy trzy Puchary Polski i cztery wicemistrzostwa kraju. Za kadencji jego syna Piotra rozpoczął się koszmar GKS-u. W sezonie 2004/2005 klub z hukiem spadł z elity, a następnie proces odbudowy rozpoczął się od IV ligi. Od 2007 GKS występuje w I lidze i jest najdłużej grającą drużyną na tym szczeblu rozgrywek.
W 2011 roku na płocie Blaszoka - trybuny zagorzałych fanów GKS-u, zawisł transparent "Ekstraklasa albo śmierć". Od tego czasu w klubie zmieniło się niemal wszystko. Jednak katowicki zespół nadal występuje na zapleczu Lotto Ekstraklasy, a z hasła zaczęli drwić kibice z innych miast nie tylko w województwie śląskim, ale i w całej Polsce. GKS marzenia o awansie i grze w elicie musi odłożyć co najmniej o 12 miesięcy.