29-latek, który był związany z Kolejorzem przez kilka sezonów, a opuścił go w 2012 roku, podszedł po spotkaniu pod trybunę za bramką i wdał się w ustną przepychankę z jednym z kibiców, aż w końcu go odepchnął.
Skąd taka reakcja? - Nie nazwałbym tego starciem. Podszedłem i powiedziałem, że nie podoba mi się jego zachowanie. Nie pozwolę nikomu obrażać mojej rodziny. Wszyscy wokół serdecznie mnie pozdrawiali, ale zawsze się trafi jakiś gość, który wjeżdża na rodzinę, a takich rzeczy się nie robi - stwierdził Jacek Kiełb.
Słowa to jedno, poważniej wyglądało to co wydarzyło się po nich. - Nie uderzyłem go. Gdybym to zrobił, wtedy by nie wstał. Po prostu zwróciłem mu uwagę - dodał.
Cała przepychanka może mieć dla zawodnika Korony nieprzyjemne konsekwencje jeśli przyjrzy się jej Komisja Ligi. - Możliwe, ale czasem nerwy biorą górę i trzeba sobie z tym jakoś radzić - zaznaczył Kiełb.
Korona przegrała z Lechem 2:3, a doświadczony pomocnik zdobył jedną z bramek. - W Poznaniu gra się ciężko i tu poprzeczka zawsze jest postawiona wysoko. Myślę, że gospodarze byli zaskoczeni naszą postawą. Nie zamierzamy rozdawać punktów. Już na Legii pokazaliśmy się z dobrej strony i tam też rywal się tego nie spodziewał - zakończył Kiełb.
ZOBACZ WIDEO Real rozstrzelał zespół Tytonia, ciężki powrót Polaka. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
1. Nie działo to się przy kotle tylko po drugiej stronie boiska. Dokładnie na końcu głównej trybuny, bliżej sektora gości. Kiełb wracał z pod trybuny swoich kibiców i podszedł do Także redaktorzyno odpierd** się od kotła i nie rób sensacji. Czytaj całość