Najgorszy mecz polskiej piłki nożnej

Gdyby ułożyć listę największych kompromitacji w historii polskiej piłki, ten mecz na pewno miałby szansę na zwycięstwo. Mija właśnie 30 lat od słynnego spotkania z Cyprem w Gdańsku, w którym reprezentacja Polski zremisowała 0:0.

"To miała być gala. Pełne trybuny, radosny tłum skandujący Polska gola! Szczelnie wypełniona loża honorowa, setki dziennikarzy, kamery telewizyjne ustawione tak, aby pokazywać kogo trzeba, reporterzy piłkarskiego showbiznesu zabawiający naród w przerwie meczu i zaraz po zwycięstwie orkiestry, parady. I biedni Cypryjczycy jako tło". Tak miało to wszystko wyglądać według tygodnika "Piłka Nożna".

Był to trzeci mecz eliminacji mistrzostw Europy w 1988 roku i jeden z pierwszych meczów reprezentacji Polski pod wodzą Wojciecha Łazarka. Do tego momentu wszystko szło dobrze. Wyjazdowy remis z Holandią i wygrana u siebie z Grecją kazały wierzyć w szansę awansu.

"Baryła" został pierwszym selekcjonerem z konkursu. PZPN wybrał go z grona kandydatów, wśród których byli m.in. Leszek Jezierski, Hubert Kostka, Andrzej Strejlau czy... Jan Tomaszewski.

Jak przypomina serwis Lechiahistoria.pl, był to pierwszy mecz w historii, który kadra narodowa rozegrała w Gdańsku.

ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok

"Ukłonem w stronę gdańskiej publiki było powołanie na mecz z Cyprem obrońcy Marka Ługowskiego" - czytamy. Jednak, choć kibice krzyczeli "Marek Ługowski jest lepszy niż Dziekanowski", zawodnik Lechii na boisku się nie pojawił. A kto wie, może tego dnia mógł być lepszy.

Powołania to kluczowa sprawa dla tego spotkania. Przede wszystkim zabrakło lidera zespołu Zbigniewa Bońka. Nasz najlepszy piłkarz grał w tym czasie we włoskiej Romie. Zibi miał dopiero 31 lat i jeszcze chwilę mógłby pograć, choćby na środku obrony, ale zdecydował, że to jego koniec. Czy to była do końca własna decyzja, trudno powiedzieć. Raczej było to jak machnięcie ręką ze zrezygnowaniem.

- Nie chciałbym tutaj przypominać jednego z pierwszych oświadczeń prasowych trenera Łazarka gdy powiedział, że "będziemy ograniczali udział tych w ciemnych okularach z  papierosem w ustach" czyli "cudzoziemców" - opowiadał Boniek "Sportowcowi".

W tym samym wywiadzie na pytanie "Jakie były twoje plany przed meczem z Cyprem", odpowiedział: "Tego chciałem dowiedzieć się od trenera i na dziesięć dni przed spotkaniem zadzwoniłem do niego do domu z sugestią, że mogę przyjechać nawet na siedem dni. Była godzina dziesiąta wieczorem. Niestety żona p. Łazarka powiedziała, że trener pojechał do "Polmozbytu". Następnego dnia podano skład kadry i mnie w nim nie było".

Do historii mecz przeszedł jako ten, w którym trener Łazarek, spodziewając się wysokiego zwycięstwa, wystawił na boisko pięciu napastników, w dodatku większość wolących grać po lewej niż po prawej stronie. Jan Urban, Mirosław Okoński, Włodzimierz Smolarek czy nawet Jan Furtok. A do tego w pomocy Dariusz Dziekanowski.

Cypryjczycy przyjechali na spotkanie pobawić się. Ich trener nawet tego nie ukrywał mówiąc, jak pisał "Sportowiec", "bawią się w piłkę po pracy i uprawiają jedną z ostatnich w Europie odmian futbolu - radosną i nieważącą".

W serwisie "Lechiahistoria.pl" czytamy: "Wobec nieobecności Zbigniewa Bońka to właśnie na występ wspomnianego Okońskiego najbardziej czekała publika, która w komplecie wypełniła stadion 150 minut przed pierwszym gwizdkiem. 'Mundka' wybrano drugim najlepszym graczem Bundesligi, był mega gwiazdą w Hamburgerze SV, więc postanowił zaszpanować i przyjechał nowym BMW. Nie do końca wiedział gdzie jest który przycisk, zamiast klimatyzacji włączył ogrzewanie i gdy dojechał nad morze był już ugotowany niczym krewetka. Miał się zagotować jeszcze bardziej"

Polacy stworzyli sobie multum sytuacji, ale gdy już byli pod bramką, pudłowali niemiłosiernie. "Dziekan" pobijał rekordy nieskuteczności, choć trzeba przyznać, że boisko - grzęzawisko, Polakom nie sprzyjało. Potem próbowano dorabiać teorie, że wszystko przez to, iż boisko przy ulicy Traugutta było po prostu za wąskie.

Łazarek tego dnia poznał jak nigdy wcześniej, że posada trenera jest jedną z najbardziej stresujących. Jego zamyślona twarz patrząca w kierunku boiska i wielki tytuł "Impotencja", nie poprawiły mu nastroju. Chyba to był mecz, który zadecydował o klęsce Baryły jako trenera.

"Ten mecz był początkiem szyderstw z reprezentacji, które skończyły się dopiero po awansie ekipy Jerzego Engela na mundial półtorej dekady później" - piszą autorzy serwisu lechiahistoria.pl

Nastąpił początek "Klątwy Bońka", która prześladowała polski futbol przez 16 lat. Polska przegrała dwa kolejne mecze, z Grecją i Węgrami. Ostatecznie naszą grupę wygrali Holendrzy, którzy później zostali mistrzami Europy.

12. kwietnia 1987, Gdańsk

Polska - Cypr 0:0

Skład Polski:
Kazimierski - Prusik, Król, Wijas, Wdowczyk - Dziekanowski (66' Leszek Iwanicki), Karaś, Urban -  Okoński, Furtok (46' Jacek Bayer), Smolarek

Widzów: 35 tysięcy

Sędziował: Simo Ruokonen z Finlandii

Źródło artykułu: