22-letni pomocnik Warty Filip Burkhardt we wcześniejszym spotkaniu Zielonych z Podbeskidziem Bielsko-Biała wszedł na boisko z ławki, zastępując słabo spisującego się Sergio Batatę. W sobotę w starciu z GKS Jastrzębie zagrał od pierwszej minuty i pomimo, że pokazał się z dobrej strony nie był do końca zadowolony ze swojej postawy. - Mecz był bardzo wyrównany. Typowe spotkanie walki. Boisko nie bardzo pozwalało pograć dzisiaj piłką. Trzeba były często grać z drugiej. Dlatego ten mecz nie był ładny dla kibiców. Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, a wywalczyliśmy jeden. W związku z tym nie możemy być zadowoleni - mówił zawiedziony Burkhardt.
Młodego piłkarza Warty nie zadowolił nawet fakt, że zainicjował akcję po której padła wyrównująca bramka dla jego zespołu. Niepozorna wrzutka z rzutu wolnego tak zakręciła obroną Jastrzębia, że koledzy Burkhardta nie mieli większych problemów ze strzeleniem wyrównującego gola. Wcześniej także Burkhardt mógł wpisać się na listę strzelców, ale przeszkodził mu… słupek. - Bardzo bliski byłem zdobycia bramki. Niewiele zabrakło a nie trafiłbym słupek. No cóż, może w następnych meczach się uda. Na pewno trzeba próbować tych strzałów z daleka i ja będę się starał to robić. Raczej nie wykorzystałem swojej szansy w stu procentach. Tak by się stało jakbym zdobył trzy bramki, albo miałbym trzy asysty. Ja wymagam od siebie znacznie więcej. Dzisiaj rozpocząłem ta bramkową akcję, ale według mnie jest to za mało - stwierdził samokrytycznie pomocnik Zielonych.