PNA: Malaria, zamach terrorystyczny, a teraz walka o chwałę - Bogusław Baniak czeka na sukces w Pucharze Narodów Afryki

Bogusław Baniak przeżył malarię, 10 minut od jego domu miał miejsce zamach terrorystyczny, a teraz liczy na sukces w Pucharze Narodów Afryki. Reprezentacja Burkina Faso, przy której jest zatrudniony, powalczy w sobotę z Tunezją Henryka Kasperczaka.

58-letni szkoleniowiec rozpoczął pracę na Czarnym Lądzie ponad półtora roku temu. Pełni funkcję dyrektora sportowego, jest selekcjonerem reprezentacji U-15, a także koordynuje pracę starszych kadr. Obecnie przebywa w Gabonie, gdzie w sobotę rozpoczną się ćwierćfinały Pucharu Narodów Afryki, a na pierwszy ogień pójdą jego Burkina Faso i Tunezja prowadzona przez Henryka Kasperczaka.

Początki były trudne

Nie od razu jednak Bogusław Baniak mógł się skupić na zajęciach czysto sportowych. Tuż po przybyciu do Afryki - na przełomie września i października 2015 roku - przeżył chwile grozy i zachorował na malarię.

- To było najgorsze. Najprawdopodobniej ugryzł mnie zarażony komar, trafiłem na dziesięć dni do kliniki rządowej i przez część tego pobytu sytuacja była fatalna. Odżywiały mnie tylko kroplówki, bo nie byłem w stanie ruszać rękami ani nogami. Nikomu tego nie życzę i nigdy więcej nie chciałbym czegoś takiego przeżyć - mówił WP SportoweFakty.

Choroba na szczęście ustąpiła, ale kłopoty polskiego trenera nie opuszczały. - W międzyczasie doszło do zamachu stanu, a mnie zostawił tłumacz i to w okresie, w którym kiepsko jeszcze mówiłem po francusku.

ZOBACZ WIDEO Wymiana ciosów w Bilbao. Zobacz skrót meczu Athletic - Atletico Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]

Zamach terrorystyczny 10 minut od domu

W styczniu ubiegłego roku światem wstrząsnęła informacja o zamachach terrorystycznych w stolicy Burkina Faso, Wagadugu. Zginęło wtedy kilkadziesiąt osób, w tym wielu cudzoziemców, bo atak miał miejsce w hotelu.

- To był dla nas ogromny szok. Wcześniej nie dochodziło tu do żadnych tego rodzaju zdarzeń. Z domu do hotelu, w którym rozegrała się ta tragedia, mam dziesięć minut jazdy samochodem. Jeszcze niedawno chodziłem tam na śniadania, znam kelnerów, zresztą dwóch z nich to moi podopieczni z reprezentacji. Na szczęście w tym feralnym momencie mieli wolne - opowiadał Baniak.

On sam na szczęście też znajdował się daleko od hotelu. - Byłem w domu. W trakcie dostałem telefon, żeby pod żadnym pozorem nie wychodzić. Potem słyszałem strzały, ale to już chyba było wojsko, które dotarło do hotelu. Terroryści chcieli uderzyć w momencie, gdy w restauracji znajdowały się rodziny pracowników ambasad. W każdy piątek po pracy one się tam spotykają na kolacji. Moment ataku nie był więc wybrany przypadkowo.

Smak prawdziwej Afryki

Półtoraroczny pobyt na Czarnym Lądzie nie był jednak dla Baniaka tylko serią emocjonalnych wstrząsów. Poznał świat i życie, o jakim ludziom w Europie się nawet nie śniło.

- Wielu moich podopiecznych musi odkładać pieniądze, by mieć za co zjeść posiłek - przyznał. - Dla stolicy, Wagadugu charakterystyczny jest ogromny smog, bo mnóstwo osób jeździ tutaj motorowerami. Białych ludzi zbyt wielu nie ma, to zresztą nie jest kraj z dostępem do morza, więc nie przyciąga turystów. Dlatego za każdym razem, gdy idę na zakupy, wywołuję sensację. Podbiegają do mnie dzieci i chcą robić zdjęcia, tyle że moim telefonem, bo same ich oczywiście nie mają. Widać wszechobecną biedę, ale ci ludzie mają niespotykany w Polsce spokój i serdeczność. Tu nie ma presji - ani w piłce, ani w życiu.

Polaka Baniak przez kilka pierwszych miesięcy w Burkina Faso nie spotkał. - Miejscowi w ogóle niewiele o nas wiedzą, nie ma tu zresztą naszej ambasady, jest tylko konsulat, w którym nikt nie mówi po polsku - tłumaczył.

W luty 2016 roku poznał jednak Józefa, który pracuje w tym afrykańskim kraju od kilku lat i jest inżynierem w korporacji. - Rewelacja. Wspaniała sprawa spotkać rodaka tak daleko od domu - pisał na Twitterze.

Puchar Narodów Afryki drogą do sukcesu

Polski szkoleniowiec nie pracuje z kadrą Burkina Faso jako selekcjoner (tym jest Portugalczyk Paulo Duarte), ale ma ważną i odpowiedzialną funkcję: rozpracowuje przeciwników. Dotąd idzie mu nieźle, bo w fazie grupowej drużyna była niepokonana (zanotowała jedno zwycięstwa i dwa remisy) i awansowała do ćwierćfinału z 1. miejsca.

Teraz czas na większe wyzwanie - starcie z Tunezją prowadzoną przez Henryka Kasperczaka. Sukces na turnieju może być dla Baniaka trampoliną do dalszego rozwoju jego kariery na Czarnym Lądzie. - Marzy mi się poprowadzenie afrykańskiej reprezentacji - mówił już rok temu.

Komentarze (0)