Rycerze Wiosny z krwi i kości

Przegląd Sportowy donosi, że prawdziwą sensacją jest postawa Łódzkiego Klubu Sportowego w pierwszych meczach rundy wiosennej. Zespół z Alei Unii Lubelskiej skazywany był na spadek,a tym czasem znajduje się w górnej połowie tabeli.

W tym artykule dowiesz się o:

Wszyscy kibice zadają sobie pytanie: jak taki zespół po trzech wiosennych kolejkach może mieć komplet punktów. Kłopoty finansowej, niedoświadczony trener, brak funduszy na transfery - to wszystko stawiało ełkaesiaków w gronie murowanych kandydatów do opuszczenia ekstraklasy. Nic bardziej mylnego.

-Byłem blisko zespołu, wiedziałem, co trzeba poprawić. Wcześniej rozdawaliśmy punkty na prawo i lewo, graliśmy bez jaj. Potrzebowałem liderów - mówi o swojej recepcie na sukces trener Grzegorz Wesołowski. Szkoleniowiec Łodzian to zupełny nowicjusz jeśli chodzi o ekstraklasę. Wcześniej asystował kilku menedżerom w Łodzi i samodzielne prowadził takie kluby jak Astra Krotoszyn czy Stal Głowno. W rundzie jesiennej zastąpił Marka Chojnackiego i teraz może pochwalić się świetnym bilansem: pod jego wodzą Rycerze Wiosny wygrali pięć z sześciu meczów.

Wesołowski potrzebował piłkarzy, którzy wezmą na siebie ciężar gry. Dostał dwóch byłych reprezentantów Polski, którzy w pierwszych meczach na wiosnę udowadniają swoją przydatność dla drużyny. Tomasz Hajto był niechciany w Zabrzu, więc przygarnął go ŁKS. Piotr Świerczewski popadł w konflikt z właścicielem Polonii Warszawa i również przeprowadził się do Łodzi. Postawa "Świra" jest zaskoczeniem, bo przecież do rundy rewanżowej przygotowywał się w nietypowy sposób - trenował z reprezentacją dziennikarzy. - Brakowało mu jedynie ogrania. Przed pierwszym meczem z Odrą Wodzisław pomyślałem, że jak posadzę go na ławce, to tego ogrania mu nie przybędzie. Piotrek wyszedł więc w podstawowym składzie i wszystko zaskoczyło. Dzięki niemu, Hajcie czy Marcinowi Adamskiemu mam o połowę mniej pracy podczas treningów. Potrafią bowiem zmobilizować młodych, a kiedy trzeba, to nawet porządnie ich opieprzyć - opowiada Wesołowski.

Jeszcze zimą wydawało się, że w nowym roku ełkaesiacy będą mieli ciężkie życie. Najpierw piłkarze zaczęli od strajku, gdyż nie mogli doczekać się zaległych wypłat (teraz zaległości sięgają już prawie czterech miesięcy). Potem mieli wybrać się na obóz do Turcji, ale okazało się, że nawet na ten wyjazd nie ma pieniędzy. - Sparingi graliśmy tylko na sztucznej trawie albo w półmetrowym śniegu. Pierwszy trening na murawie, tylko półgodzinny, mieliśmy dzień przed meczem z Odrą - zdradza Marcin Smoliński, który został wypożyczony z Legii Warszawa.

"Smoła" chce się w Łodzi odbudować, a podobne zamiary ma również Wahan Geworgian, który podobno w kasynach stracił milion złotych. - Wahan przyszedł po kontuzji, z ogromną nadwagą. Zimą wziął się jednak za siebie, stracił co najmniej sześć kilogramów i widać poprawę w grze - stwierdza Wesołowski.

Komentarze (0)