Wielu z nich leciało na mecz swojego życia. Na pokładzie samolotu, który rozbił się w Kolumbii, była brazylijska drużyna piłkarska Chapecoense. W locie uczestniczyło 72 pasażerów, zawodnicy i działacze klubowi oraz dziennikarze. Poza tym 9 członków załogi.
Zespół Chapecoense leciał do Medellin, gdzie miał się odbyć pierwszy mecz finału rozgrywek Copa Sudamericana (odpowiednik Ligi Europy). Rywalem miał być klub Atletico Nacional Medellin. Drużyna Chapecoense pochodzi z miasta Chapeco. Klub jest młody, założono go w 1973 roku. To pięciokrotny mistrz stanu Santa Catarina, obecnie też dzierży ten tytuł. W składzie znajdowali się głównie Brazylijczycy.
- To była skromna drużyna. Umiejętnie zarządzana. Gdybym miał ją porównać do naszych, to była taka trochę Bruk-Bet Termalica Nieciecza, AJ Auxerre we Francji czy Villarreal CF w Hiszpanii. To drużyna zbudowana od podstaw, stosunkowo niedawno. Z niewielkiego miasta. Zespół bez wielkich tradycji, ale to był ich najlepszy rok - analizuje Bartłomiej Rabij, znawca tamtejszego futbolu.
- Nie byli faworytem finału Pucharu Copa Sudamericana z kolumbijskim Atletico Nacional, które było murowanym kandydatem do triumfu. W zasadzie z góry stawiono ich jako zwycięzców. Chapecoense nie było drużyną, która grała fenomenalny futbol, ale w pomysłowy sposób - szybko, świetnie kontratakowali. Nie był to zespół, który kibice FC Barcelona pokochaliby za techniczny styl grania - dodaje.
Copa Sudamericana jak Liga Europy? Niekoniecznie
Copa Sudamericana to ważne rozgrywki w Ameryce Południowej, ale jeszcze bez odpowiedniego prestiżu. Chapecoense dostało się do finału po zwycięstwie z argentyńskim klubem San Lorenzo.
- Były kiedyś dwa puchary w Ameryce Południowej. Nazywały się Copa Conmebol i Copa Mercosul. One zostały zamknięte i powołano właśnie te rozgrywki. To nie do końca odpowiada naszej Lidze Europy, dlatego, że grają tam też mistrzowie krajów - wyjaśnia Rabij.
Paradoksalnie, rywal Chapecoense, Atletico Nacional, dzięki temu finałowi mógł zapisać się w historii. - Atletico Nacional jest mistrzem Kolumbii i wygrało latem Copa Libertadores, czyli ten najważniejszy puchar. Równocześnie jeszcze zostało zgłoszone do tych rozgrywek. Gdyby wygrało finał, dokonałoby rzeczy historycznej w skali świata. Wygrałoby dwa puchary w ciągu jednego roku kalendarzowego. To byłby oczywiście wyczyn bez precedensu. On się nie zdarzy - komentuje Bartłomiej Rabij z radiobrazylia.pl.
Warto jednak zaznaczyć, że Atletico Nacional zwróciło się do władz CONMEBOL z prośbą o przyznanie trofeum brazylijskiemu klubowi. - To nie jest tylko symboliczny gest, dlatego że przechodzi premia dla klubu, a ten jest praktycznie zniszczony. Zginęło 37 osób z pionu sportowego, ośmiu czołowych działaczy. Jest tylko jeden żywy wiceprezes. Jest tylko kilku chłopaków, którzy nie pojechali ze względu na kontuzje - informuje Rabij.
W katastrofie samolotu zginęli nie tylko piłkarze i przedstawiciele pionu sportowego Chapecoense. Śmierć poniosło także wielu wybitnych dziennikarzy.
[nextpage]Brazylijskie media podają, że katastrofę przeżył tylko Rafael Henzel z radia Oeste Capital. Został przewieziony do szpitala, nie wiadomo, w jakim jest stanie.
- To jest o tyle wielka katastrofa, że zginęło 22 dziennikarzy z trzech wielkich koncernów w Brazylii, jak na przykład Mario Sergio, były reprezentant Brazylii, trener wielu klubów, bardzo lubiany komentator piłkarski, analityk. Wystrzałowa postać - piłkarz, który zawsze grał z podniesioną głową, nie patrzył na piłkę. Biegał z wypiętą klatką do przodu, bardzo charakterystyczny sposób grania, genialny technik - wyjaśnia Bartłomiej Rabij.
- Zginął również syn Paulo Paixao. To człowiek, którego twarz kibice na pewno znają. Wieloletni trener przygotowania fizycznego czołowych klubów Brazylii i reprezentacji Brazylii. Jego syn też został trenerem przygotowania fizycznego. To o tyle wielka tragedia dla tego człowieka, że 14 lat temu na zawał zmarł jego drugi syn.
W Brazylii w związku z katastrofą samolotu została ogłoszona trzydniowa żałoba narodowa. - Środowy finał Pucharu Brazylii został odwołany. Najbliższa kolejka weekendowa, która miała być ostatnią ligi, została przesunięta o tydzień. Podejrzewam, że w Kolumbii weekendowe mecze też zostaną odwołane - wyjaśnia Rabij.
Nie pierwsza taka katastrofa
Ameryka Południowa była już świadkiem podobnej tragedii. - Poprzedni przypadek miał miejsce w latach 60-tych, kiedy spadł samolot z piłkarzami Alianzy Lima. To był wtedy najlepszy klub piłkarski w Peru. Tak naprawdę klub się wtedy załamał, ale reszta drużyn zrobiła coś w rodzaju zrzutki - Alianza mogła sobie wybierać piłkarzy. W Peru jest łatwiej, bo kraj jest mniejszy, a gro klubów wywodzi się ze stoicy, z Limy - komentuje Rabij.
Czy w tym przypadku podjęte zostaną podobne działania? - W Brazylii to funkcjonuje zupełnie inaczej. Nie wiem, czy tu jest możliwe przeprowadzenie takiej operacji, dlatego że Chapecoense formalnie powinno zagrać swój mecz 38. kolejki. Nie wiem, czy zagra, czy odda go walkowerem. Nawet jeśli zagra, to i tak się utrzymuje w I lidze, a za kilka miesięcy powinno wystartować w nowych rozgrywkach ligowych. Tak naprawdę teraz jest jednak bez piłkarzy - podsumowuje Bartłomiej Rabij z radiobrazylia.pl.