Trener Thomas Tuchel po zwycięstwie Borussii z Legią 8:4 wyrobił serię uśmiechów do kamery z całego poprzedniego sezonu. - Nie wiem, co tu się działo - mówił, po czym przerywał wypowiedź, żeby szczerzyć zęby. Tego meczu nie zrozumiał tak naprawdę żaden kibic. To była niedzielna karuzela na Bielanach, z futbolem podwórkowym, już po wizycie w kościele i pobliskim barze, by przyjąć kilka głębszych i przygotować się do kolejnego poniedziałku w pracy.
Tuchel po ligowym zwycięstwie nad Bayernem dał szansę rezerwowym, wracającym po kontuzji albo sfrustrowanym. Frustrację było widać w obronie, bo Borussia nie jest zespołem, który traci cztery gole na własnym stadionie nawet z najsilniejszymi w Europie, w ataku była za to furia. 12 goli w jednym meczu Ligi Mistrzów to rekord wszech czasów. Grano radośnie, jak w sparingu, żeby sprawdzić wszystkie warianty i spróbować efektownych sztuczek. Bramkarz Legii Radosław Cierzniak na każdy kolejny mecz może wychodzić już spokojny i z uśmiechem na twarzy, bo na pewno nie przytrafi mu się w karierze gorszy wieczór. Ewentualnie może karierę już skończyć albo zrobić wszystko, by jego wnukowie nie interesowali się futbolem.
Kilka tygodni po tym kiedy Legia bliska była pokonania Realu Madryt w Warszawie w Dortmundzie pokazała, że tak naprawdę futbol w Polsce to zaledwie rozrywka. Legia zagrała w Dortmundzie w otwarte karty. Położyła na stole wszystko, co najlepsze, i pokazała przeciwnikowi: mamy trzy walety i dwie dziewiątki. Nic więcej.
Real podpuścił mistrzów Polski, zachęcił do grania w piłkę w Europie, za co piłkarze Jacka Magiery w Dortmundzie dostali po głowie. Legia chciała grać główną rolę w hollywoodzkim filmie, wysiadając prosto z autobusu z prowincji. Była jak chłopak, który podrywa zbyt ładną dla siebie dziewczynę i że nie ma szans, zdaje sobie sprawę dopiero wtedy, gdy pojawia się ktoś przystojniejszy i bogatszy.
Magiera po meczu mówił, że jego drużyna w Lidze Mistrzów jest jak roczne dziecko, które uczy się chodzić. I że jeśli się przewróci, to wstanie i będzie próbować dalej, do skutku. Legia przewróciła się w Dortmundzie całkiem boleśnie, ziemia się trzęsła, przy 8,4 w skali Richtera upadają nawet solidne konstrukcje, a Legia na razie buduje się na piasku. Europa przez dekady odjechała nam finansowo, z pieniędzy wydanych przez Borussię na transfery tego lata mistrzowie Polski zapełniliby budżet na pięć lat. Takiego rowu nie zakopie się tylko dobrymi chęciami, ambicją i charakterem.
Pośmiejmy się z Legii przez jeden wieczór, przeczytajmy nazwiska strzelców goli dla Borussii jak litanię do świętego Judy od spraw beznadziejnych, a później spróbujmy zrozumieć, że sam awans mistrzów Polski do fazy grupowej jak na teraz był sukcesem ponad stan polskiego futbolu.
Michał Kołodziejczyk z Dortmundu
ZOBACZ WIDEO Borussia - Legia. Marcin Żewłakow: Tego nie da się logicznie wyjaśnić
Gdyby zagrali w grupie z Leicester to pewnie uciułali by ze 2 punkty przy bilansie 5:10 w 6 meczach i pisalibyście, że dramatu nie ma.