Jeszcze dwa tygodnie temu GKS Katowice był liderem I ligi. Jednak w dwóch poprzednich spotkaniach GieKSa musiała uznać wyższość Drutex-Bytovii Bytów i Wigier Suwałki. W dodatku w starciu z ekipą z Podlasia katowiczanie stracili trzy bramki. W tym sezonie GKS ani razu nie dał sobie wbić tylu goli.
- Nie tak sobie wyobrażaliśmy to spotkanie. Kluczowym momentem była stracona bramka na początku drugiej połowy. Graliśmy dobrą piłkę, stwarzaliśmy sytuacje, ale to rywale zdobyli gola. Końcówka pierwszej połowy była w naszym wykonaniu bardzo dobra, a w przerwie uczulaliśmy się na to, jak straciliśmy bramkę - powiedział trener GKS-u, Jerzy Brzęczek.
Katowiczanie tym razem nie popisali się w obronie i nie uniknęli błędów. - Denerwujące jest to, że trzy bramki straciliśmy po identycznych sytuacjach. Spodziewaliśmy się tego, uczulaliśmy zawodników. Jest to rozczarowujące, bo byliśmy na to przygotowani, ale pomimo tego daliśmy sobie strzelić trzy gole - przyznał Brzęczek.
GieKSie brakowało również skuteczności pod bramką przeciwnika. - Wigry wychodziły z kontrami i była to dla nas trudna sytuacja. Przy stanie 2:1 mieliśmy sytuacje na wyrównującą bramkę. Zabrakło szczęścia. W końcówce strzeliliśmy gola, który już nam nic nie dawał - ocenił Brzęczek.
Niespodzianką był brak w podstawowej jedenastce Grzegorza Goncerza. Spowodowane to było urazem napastnika. - Byliśmy mocno porozbijani, a do tego doszły kartki. Chcieliśmy oszczędzać Goncerza, bo w ostatnim meczu złamał nos. Sytuacja była taka, że musiał wejść na boisko. Nasza ławka nie jest jeszcze na takim poziomie jaki byśmy chcieli. Będziemy czynić starania o wzmocnienie zespołu, by mieć szerszą kadrę. To niezbędne jeżeli marzymy o awansie - zakończył Brzęczek.
ZOBACZ WIDEO Przerwana kariera Cezarego Wilka. "Złość miesza się ze smutkiem"