Po rozegraniu czternastu spotkań MKS Kluczbork miał na swoim koncie 10 punktów. Trener Mirosław Dymek nie spełnił ultimatum i pożegnał się z pracą w Kluczborku. Jego następca - Tomasz Asensky - zadebiutował w starciu z sąsiadującym w tabeli Zniczem Pruszków. Nadzieje były duże, ale zespół z Opolszczyzny uległ rywalom 0:1.
Przełamania nie było również w Olsztynie, gdzie w rozgrywanym na śniegu spotkaniu MKS również przegrał 0:1. To sprawia, że kluczborczanie wciąż zajmują 18. miejsce, ale strata do bezpiecznej lokaty wynosi już 8 "oczek". - Cały czas coś ciągnie nas w dół i myślałem, że moje przyjście do Kluczborka spowoduje to, że te złe duchy zostaną zażegnane i zespół zacznie zdobywać punkty. Niestety, pod moją wodzą to już druga porażka 0:1 - powiedział po meczu w Olsztynie trener MKS-u, Tomasz Asensky.
- Jest to niepokojące, ponieważ nawet w momencie, kiedy już stwarzamy sobie sytuacje, nie potrafimy umieścić piłki w siatce, i to jest główna przyczyna tego, że nie punktujemy. Nie zdobywamy bramek z akcji, jest to ogromny problem i nad tym musimy pracować - dodał szkoleniowiec kluczborskiego zespołu.
Asensky nie ukrywa, że warunki atmosferyczne zniweczyły plan MKS-u na mecz w Olsztynie. - Mieliśmy swoje przedmeczowe założenia, ale na godzinę przed spotkaniem stan boiska wszystko zweryfikował i preferował tylko jeden z możliwych sposobów gry, czyli długą piłkę i szukanie po trosze przypadku i sprytu - ocenił Asensky.
ZOBACZ WIDEO "Parę łez poleciało". Milik szczerze o kontuzji