Sposobem na poprawę sytuacji finansowej ma być powstanie Sportowej Spółki Akcyjnej. Od tego zaczęły się jednak problemy. - Dostaliśmy od Rady Nadzorczej pozwolenie, aby założyć Sportową Spółkę Akcyjną. Musieliśmy spłacić wszystkie długi, które powstały dziesięć lat temu. Sprawa została załatwiona i dlatego teraz zrobił się dołek finansowy. Był to potężny dług - opowiada Zbigniew Śmiglak, dyrektor sportowy Warty. Obecnie trwają poszukiwania chętnych do wejścia do spółki.
Warta liczyła na wsparcie finansowe ze strony miasta, ale ostatecznie go nie otrzyma. - Jeśli chodzi o sprawy finansowe związane z utrzymaniem zespołu, to będziemy musieli poradzić sobie sami. Jest jednak zielone światełko w tunelu. Być może Rada Miasta spojrzy na nas przychylnym okiem, bo tam są olbrzymie możliwości - dodaje Śmiglak.
Obecnie Zieloni otrzymują niecałe 40 tysięcy złotych dotacji z miasta, do czego wstyd się przyznawać. - Prezydent sam przyznał, że 37 tysięcy na pierwszoligowy zespół to śmieszna suma. Niestety taka jest uchwała - mówi dyrektor sportowy Warty. - Niedawno odbyło się spotkanie prezesa PZPN, Grzegorza Lato z przedstawicielami pierwszoligowych klubów. Każdy miał powiedzieć, ile pieniędzy dostaje od miasta. Ja się nie przyznałem, bo ludzie by pomyśleli, że jakiś cudak z Poznania przyjechał. Musiałem z tego jakoś wybrnąć.
Poznańskiej drużynie brakuje około 400 tysięcy złotych, aby móc ze spokojem funkcjonować. - Prezes szuka sponsorów, ale kryzys gospodarczy dotknął wszystkie firmy. Nawet nasi niektórzy obecni sponsorzy nie przelewają pieniędzy na czas - opowiada Śmiglak. Jeśli pieniądze się nie znajdą, los Warty będzie bardzo trudny. - Może być taka sytuacja, że po dwóch, trzech kolejkach... - mówi Śmiglak, a Tomasz Magdziarz, kapitan zespołu dodaje: - ... się skończymy. Szkoda by było, ale tak to na dzisiaj wygląda.
Przyszłość blisko stuletniego klubu zależy od tego, czy uda się w najbliższym czasie pozyskać kilkaset tysięcy złotych brakujących pieniędzy.