- Staramy się myśleć pozytywnie. Tych rzeczy negatywnych było już za dużo, patrzymy pozytywnie, bo chcemy sięgnąć po trzy punkty i oby sytuacja wróciła do normy - mówił przed tym spotkaniem kapitan Korony, Radek Dejmek. Czech stał się jedną z ofiar fatalnej postawy kielczan w ostatnich meczach i znalazł się na ławce rezerwowych. Zmiennicy w osobie m.in. Daniego Abalo mieli pomóc ekipie Tomasza Wilmana przerwać serię czterech porażek. Podobny cel przyświecał gospodarzom, znajdującym się w równie złej sytuacji.
Pojedynek zespołów zamykających tabelę od początku był zaskakująco otwarty. Atakować próbowali jedni i drudzy. Na uderzenie głową Piotra Ćwielonga, szybko odpowiedział Moguel Palanca. Nikomu nie można było odmówić zaangażowania. Efekt dynamicznej gry przyszedł w 16. minucie. Kibiców Niebieskich ucieszył Jarosław Niezgoda. Uderzenie 21-latka sprzed pola karnego, rykoszet po nodze Dimitrija Wierchowcowa i Maciej Gostomski był bez szans.
Niespełna dziesięć minut później niewiele brakowało, a na stadionie przy Cichej byłby remis. Pięknym strzałem z dystansu popisał się Jacek Kiełb, ale na posterunku był debiutujący w Lotto Ekstraklasie Libor Hrdlicka. Złocisto-krwiści mimo straconej bramki prowadzili wyrównany bój z zawodnikami Waldemara Fornalika. Szczególnie aktywny był Kiełb, lecz w 41. minucie to gospodarze mogli podwyższyć na 2:0. Doskonałej szansy po wrzutce Piotra Ćwielonga nie wykorzystał Paweł Oleksy.
Po przerwie Scyzoryki podjęły ryzyko, zyskując przewagę optyczną. Wydawało się, że to właśnie oni są bliżej trafienia. Nic bardziej mylnego. W 61. minucie po przebojowej akcji Niezgody futbolówkę do siatki Korony skierował Łukasz Moneta.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Trałka: Chcieliśmy grać z kontrataku
{"id":"","title":""}
Od tego momentu 14-krotni mistrzowie Polski większą uwagę zaczęli przykładać do bronienia dostępu do własnej bramki. A pracy w defensywie mieli sporo, ponieważ przyjezdni z woj. świętokrzyskiego coraz bardziej desperacko szukali okazji do odwrócenia losów tego meczu. Problem w tym, że brakowało ostatniego podania, które w dalszej kolejności przełożyłoby się celny strzał.
Jak należy postępować w ofensywie pokazała im w 77. minucie para Konczkowski - Ćwielong. Ten pierwszy dośrodkował, a były gracz Śląska Wrocław zaskoczył Gostomskiego po strzale głową. W samej końcówce dzieła zniszczenia dopełnił Paweł Oleksy, pieczętując tym samym pierwszy od 12 września triumf Ruchu. Z kolei dla Korony to już piąte niepowodzenie z rzędu. Czy za fatalną serię posadą zapłaci trener Wilman?
Ruch Chorzów - Korona Kielce 4:0 (1:0)
1:0 - Jarosław Niezgoda 16'
2:0 - Łukasz Moneta 61'
3:0 - Piotr Ćwielong 77'
4:0 - Paweł Oleksy 86'
Składy:
Ruch Chorzów: Libor Hrdlicka - Martin Konczkowski, Rafał Grodzicki, Marcin Kowalczyk, Paweł Oleksy, Łukasz Moneta - Łukasz Surma, Maciej Urbańczyk, Piotr Ćwielong (89' Bartosz Nowak) - Eduards Visņakovs (72' Jakub Arak), Jarosław Niezgoda.
Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Dimitrij Wierchowcow, Rafał Grzelak, Ken Kallaste - Dani Abalo (68' Tomasz Zając), Nabil Aankour, Mateusz Możdżeń (83' Vanja Marković), Marcin Cebula (68' Michał Przybyła), Jacek Kiełb - Miguel Palanca.
Żółte kartki: Rafał Grodzicki (Ruch) oraz Rafał Grzelak, Nabil Aankour, Miguel Palanca (Korona).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 5365.