Na inaugurację sezonu Wisła pokonała przy Reymonta 22 Pogoń Szczecin (2:1), a potem uległa Arce Gdynia (0:3), Lechii Gdańsk (1:3), Cracovii (1:2), Ruchowi Chorzów (1:2), Koronie Kielce (0:1), Śląskowi Wrocław (1:5) i Jagiellonii Białystok (0:1), czym ustanowiła nowy niechlubny rekord klubu pod względem kolejnych porażek w lidze.
Przez tę czarną serię Biała Gwiazda wylądowała na dnie ligowej tabeli i szoruje po nim od czterech kolejek. Wisła znalazła się w takiej sytuacji po raz pierwszy od sezonu 1984/1985, gdy była czerwoną latarnią ligi przez sześć kolejek.
W 9. kolejce krakowianie przerwali fatalną passę, pokonując przed własną publicznością Piast Gliwice (1:0) po golu Patryka Małeckiego. Trener Dariusz Wdowczyk przed poprzednimi spotkaniami powtarzał, że z każdą kolejną porażką coraz trudniej dotrzeć mu do zespołu. Która z zastosowanych przez niego metod okazała się skuteczna?
- Nie wiem, który dokładnie instrument zadziałał. Dużo rozmawiamy, analizujemy nasze spotkania. W poprzednim tygodniu odbyliśmy szczerą rozmowę i trochę żółci się wylało. Piłkarze też potrafili zmobilizować się w swoim gronie - tłumaczy Wdowczyk.
ZOBACZ WIDEO Probierz: o miejsce walczy się na boisku, a nie płacząc w prasie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Szkoleniowiec Wisły liczy na to, że zwycięstwo z Piastem będzie kamieniem węgielnym pod dalsze dobre wyniki. Gdy w poprzednim sezonie Biała Gwiazda przerwała serię 11 spotkań bez wygranej, to w 11 pozostałych do końca rozgrywek spotkaniach zdobyła aż 24 punkty i w branym pod uwagę okresie była najskuteczniejszym zespołem ligi.
- Myślę, że zwycięstwo wywalczone w takich okolicznościach buduje bardziej, niż gdybyśmy mieli wygrać z Piastem 3:0. Cieszy mnie to, że do końca wierzyliśmy w to, że możemy tego gola strzelić. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Widać było trochę nerwowości, zwłaszcza w wykańczaniu akcji. Pracujemy nad tym, żeby ta pewność siebie wróciła - mówi Wdowczyk.