Wisła była zespołem o klasę lepszym od Piasta, ale podopieczni Dariusza Wdowczyka długo nie mogli znaleźć sposobu na Jakuba Szmatułę, który swoimi interwencjami doprowadzał wiślaków do rozpaczy. Doświadczony golkiper skapitulował dopiero w 92. minucie spotkania, gdy po strzale Patryka Małeckiego sprzed pola karnego piłka odbiła się od jednego z obrońców i wpadła do siatki Piasta daleko od bezradnego Szmatuły.
- Byłem na wprost bramki, Boban Jović był za mną i nie miałem komu podać. Trener mówi nam, żebyśmy oddawali strzały z dystansu. Szmatuła długo bardzo dobrze bronił, ale mi się udało go pokonać - komentuje "Mały".
28-latek nie ukrywa, że z każdą kolejną interwencją Szmatuły tracił wiarę w odniesienie zwycięstwa.
- Teraz mogę powiedzieć, że wierzyłem - puszcza oko wiślak i dodaje: - Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Zabrakło nam tylko skuteczności. Bardzo dobrze bronił Szmatuła - gdyby nie on, to strzelilibyśmy więcej goli. Cieszy to, że byliśmy konsekwentni i do końca chcieliśmy zdobyć zwycięską bramkę. Rywale punktują, więc i my musieliśmy wygrać za wszelką cenę.
ZOBACZ WIDEO Probierz: o miejsce walczy się na boisku, a nie płacząc w prasie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Małecki został bohaterem Wisły, ale sam przyznaje, że nie czuł się w sobotę najlepiej. Z drugiej strony, gdyby każdy zawodnik Dariusza Wdowczyka grał z taką pasją jak "Mały", Biała Gwiazda nie szorowałaby ligowego dna. Jeśli ktoś nie dopuści do spadku 13-krotnych mistrzów Polski z Lotto Ekstraklasy, to właśnie Małecki.
- Nie był to mój najlepszy mecz. Mało było mnie pod bramką przeciwnika i mało stwarzałem zagrożenia, ale dobrze, że znalazłem się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Cieszę się, że trener Wdowczyk ma do mnie zaufanie i pozwala mi grać do końcowego gwizdka. Chcę mu się odwdzięczyć za to i pomóc Wiśle w tym trudnym czasie - zapewnia ośmiokrotny reprezentant Polski.
W 10. serii spotkań Wisła podejmie przy Reymonta 22 Legię Warszawa, a w Krakowie apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- To będzie inny mecz niż z Piastem. Legia to mistrz Polski, gra w Lidze Mistrzów i na pewno przyjedzie do nas, żeby atakować, a nie się bronić. Mamy szacunek dla Legii, ale gramy przed własną publicznością i będziemy chcieli wygrać - mówi Małecki.