Real Madryt wygrywa Ligę Mistrzów. Królewscy pokonali Atletico w rzutach karnych

PAP/EPA / PAP/EPA/OLIVER WEIKEN
PAP/EPA / PAP/EPA/OLIVER WEIKEN

Real Madryt po raz jedenasty zdobył tytuł dla najlepszej drużyny Europy. W finale w Mediolanie pokonał po rzutach karnych Atletico Madryt. Decydującego gola strzelił Cristiano Ronaldo.

Niewielu piłkarzy miało taką motywację jak on. Juanfran, wychowanek szkółki piłkarskiej Realu Madryt, stało się jednym z najwspanialszych wojowników Atletico. To po jego zagraniu jego obecny zespół wyrównał w finale. Ale w decydującym momencie zawiódł.

Gdy w serii rzutów karnych przy stanie 4:3 dla Realu Madryt strzelił w słupek, sprawy w swoje ręce wziął Cristiano Ronaldo. Przez cały mecz sprawiał wrażenie, jakby zmagał się z niewidocznym urazem, cierpiał, był ledwie widoczny. Teraz strzelił pewnie w lewą stronę Jana Oblaka i wzniósł ręce w geście triumfu.

Nie było szczęśliwego zakończenia jednej z najbardziej romantycznych historii współczesnego futbolu. Atletico Madryt pokonało w drodze do finału dwie drużyny z wielkiej trójki - Barcelonę i Bayern Monachium. Trudno powiedzieć, że Real okazał się dla swojego lokalnego rywala zbyt mocny. Raczej miał więcej szczęścia.

Fani Atletico mieli prawo opuszczać stadion w Mediolanie z poczuciem ogromnej niesprawiedliwości, choć trudno było z początku rozpoznać w Atletico drużynę, która w niesamowitym stylu przeszła przez wcześniejsze rundy. Zawodnicy Diego Simeone byli dość pasywni, jakby czekali na wykonanie wyroku.

ZOBACZ WIDEO Pazdan: nie czuję się pewniakiem do wyjazdu na Euro (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Już w 6. minucie Real mógł prowadzić, ale strzał Casemiro z najbliższej odległości wybronił instynktownie Jan Oblak, jeden z bohaterów tego sezonu. Słoweński bramkarz przeprowadził zespół w tym sezonie przez wielkie burze i dał do zrozumienia, że i tym razem ma ochotę powstrzymać kolejnego giganta. Ale w 15. minucie musiał skapitulować. Toni Kroos dośrodkował z rzutu wolnego, piłkę przedłużył Gareth Bale, a z bliska do bramki trafił Sergio Ramos. To pierwsza bramka tego fantastycznego obrońcy od czasu finału Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat, gdy w 93. minucie finału, również z Atletico, pozbawił rywali tytułu najlepszej drużyny Europy.

Real z gry zasłużył na tę bramkę, choć okoliczności były bardziej niż kontrowersyjne. Powtórki pokazały, że Ramos przy strzale był na wyraźnym spalonym.

Nie zmienia to faktu, że rywale mieli poważny problem z wyprowadzeniem składnej akcji. Magia Simeone nie działała. Wojownicy Argentyńczyka nie mogli znaleźć pomysłu na grę, jakby byli przytłoczeni magią nazwisk i sumami transferowymi płaconymi za zawodników zespołu Zinedine'a Zidane'a. Z czasem trochę opanowali sytuację, ale pierwsze naprawdę poważne zagrożenie stworzyli dopiero po zmianie stron. W 47. minucie Pepe sfaulował Fernando Torresa w polu karnym, ale Antoine Griezmann trafił z jedenastu metrów w poprzeczkę. Francuz, który w tym sezonie strzelił 7 goli w Liga Mistrzów, teraz rozczarował. Ale nikt nie miał czasu, żeby to rozpamiętywać.

Piłkarze Simeone nie załamali się, wręcz odwrotnie. Ruszyli do natarcia ze zdwojoną siłą. Sporo wniósł wprowadzony po przerwie Yannick Ferreira Carrasco, który rozruszał ataki zespołu. Dobre okazje mieli Stefan Savić i Saul Niguez.

Real grał trochę jak Atletico w poprzednich meczach. Cofnięty czekał na swoją szansę. Jakby czekał na błysk kogoś z magicznej trójki: Cristiano Ronaldo - Bale - Karim Benzema. W 70. minucie doskonałą szansę miał ten trzeci. Akcję spod własnego pola karnego wyprowadził znakomity w tym sezonie Casemiro. Reprezentant Brazylii zagrał do Luki Modricia, a chorwacki pomocnik fantastycznym podaniem uruchomił Benzemę. Francuz przegrał pojedynek z Oblakiem. To było w 70. minucie, a kilka minut później okazję miał Ronaldo, za chwilę w zamieszaniu w polu karnym po kolei: Lucas Vazquez, Ronaldo i Bale.

Atletico przetrzymało tę chwilową nawałnicę i wyszło z fantastyczną kontrą. Po podaniu Juanfrana z bliska do bramki trafił rewelacyjny Carrasco. To m.in. za sprawą 22-letniego reprezentanta Belgii kibice mieli prawo zapomnieć o pierwszej połowie i skoncentrować się na fantastycznym widowisku.

Żaden z zespołów nie chciał przeczekać dogrywki i doprowadzić do rzutów karnych. Bliżej strzelenia gola byli zawodnicy Realu, choć sprawiali wrażenie, jakby to oni bardziej odczuli ten mecz fizycznie. Dwa lata wcześniej zmiażdżyli Atleti w dodatkowych 30 minutach, teraz gra była zdecydowanie bardziej wyrównana. Więcej siły mieli rywale.

O zwycięstwie Realu zadecydował strzał Juanfrana w słupek. A potem Ronaldo strzelił tak jak jego koledzy. Piłka przeleciała przy lewej ręce Oblaka. Bramkarz, który był jednym z głównych architektów sukcesu Atletico, teraz zachowywał się, jakby pierwszy raz w życiu bronił karne.

Real wygrał tytuł najlepszej drużyny Europy po raz jedenasty. Atletico po raz trzeci grało w finale i po raz trzeci przegrało.

To w jaki sposób Simeone rzucił wyzwanie miliarderom z Barcelony i Madrytu, jak stał się równorzędnym partnerem dla bogaczy, wdarł się na ich bal i nie zamierzał siedzieć cicho w kącie, wciąż jest jedną z najwspanialszych historii w piłce nożnej w ostatnich latach. Ale zabrakło jej bajkowego zakończenia. Po raz drugi w ciągu trzech lat zabrakło tak niewiele. Ale fani Atletico po stolicy Hiszpanii mogą chodzić z podniesionymi głowami.

Real Madryt - Atletico Madryt 1:1 (1:0) po dogrywce, karne 5:3
1:0 - Ramos 15'
1:1 - Carrasco 79'

Rzuty karne:
1:0 Vazquez, 1:1 Griezmann, 2:1 Marcelo, 2:2 Gabi, 3:2 Bale, 3:3 Saul, 4:3 Ramos, 4:3 Juanfran (w słupek), 5:3 Ronaldo

Składy
Real: Keylor Navas - Dani Carvajal (52' Danilo), Sergio Ramos, Pepe, Marcelo - Luka Modrić, Casemiro, Toni Kroos (72' Isco) - Garreth Bale, Karim Benzema (77' Lucas Vazquez), Cristiano Ronaldo.

Atletico: Jan Oblak - Juanfran, Stefan Savić, Diego Godin, Felipe Luis (108' Lucas Hernandez) - Saul Niguez, Gabi, Augusto Fernandez (46' Yannick Ferreira Carrasco), Koke (116' Thomas Partey) - Fernando Torres, Antoine Griezmann.

Żółte kartki: Carvajal, Casemiro, Ramos, Danilo, Pepe - Torres, Gabi.

Sędziował: Mark Clattenburg (Anglia).

Widzów: 80000.

Źródło artykułu: