MKS Kluczbork, pokonując w Bełchatowie tamtejszy PGE GKS, pierwszy raz w tym roku zanotował dwa kolejne spotkania bez porażki, ponieważ tydzień wcześniej podopieczni Mirosława Dymka zremisowali z silną personalnie Miedzią Legnica. Nowy szkoleniowiec potrafił więc odmienić oblicze zespołu i na razie może poszczycić się mianem niepokonanego, choć prowadzi zespół z ogona tabeli. Udany początek współpracy dobrze wróży walce kluczborczan o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.
- GKS Bełchatów zdecydowanie dłużej był przy piłce, konstruował akcję ale my graliśmy piłką więcej niż w ostatnim meczu, mieliśmy wysoką skuteczność i wywozimy bardzo cenne punkty - podkreślił zadowolony szkoleniowiec MKS-u. Jego zespół po tej porażce wreszcie opuścił siedemnaste (ostatnie - nie licząc wycofanego z rozgrywek Dolcanu) miejsce w stawce i z nadzieją wyczekiwać może na kolejne spotkania.
Sobotnie starcie na GIEKSA Arenie długo toczyło się pod dyktando drużyny Rafała Ulatowskiego, ale po czterdziestu minutach groźnej, ale nieskutecznej nawałnicy, do głosu doszli przyjezdni, którzy chwilę przed przerwą zdobyli gola po szybkiej akcji lewą stroną boiska. Dzieła zniszczenia dopełnili zaś krótko po zmianie stron, zupełnie zaskakując nastawionego na odrabianie jednobramkowej straty rywala.
- Na tym to polega, żeby być skutecznym. W sobotę byliśmy bardziej konkretni i skuteczni. Ktoś powie, że oddaliśmy dwa strzały i zdobyliśmy dwie bramki. Życzyłbym sobie, żeby zawsze tak było. Przetrzymaliśmy trudne momenty, w szeregi przeciwnika wkradła się nerwowość i wygraliśmy 2:0 - podsumował przebieg gry szczęśliwy Dymek.
ZOBACZ WIDEO Sevilla pokonuje Betis, Krychowiak o włos od gola. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]