To, co od kilku tygodni był widoczne gołym okiem, potwierdzają twarde dane. Robert Lewandowski w ostatnich meczach biegał jakby wolniej, łatwiej go było upilnować. Nie strzelał goli. W końcu w Lizbonie w meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Benficą usiadł na ławce rezerwowych. Nie była to fanaberia Pepa Guardioli, tylko analiza twardych danych. Swoje mogła też zrobić (ale nie musiała) samochodowa kolizja piłkarza. Choć on sam zaprzeczał, to był jeden z powodów pozostawienia go w rezerwie.
Robert Lewandowski po badaniach krwi ma wysokie markery zmęczenia. Odpoczynek w Lizbonie był potrzebny.
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) 14 kwietnia 2016
Zmęczenie w końcu musiało przyjść. Napastnik Bayernu Monachium od początku sezonu grał niemal we wszystkich meczach. W Bundeslidze tylko trzy razy usiadł na ławce rezerwowych, choć i tak w każdym z tych meczów ostatecznie pojawiał się na boisku. Tylko dwa razy schodził z boiska zmieniany. W krajowym pucharze zagrał we wszystkich meczach. W Lidze Mistrzów tylko raz wszedł z ławki rezerwowych. Właśnie w środę w Lizbonie. W nogach w tym sezonie ma 3,5 tysiąca minut tylko w Bayernie Monachium, a przecież trzeba doliczyć jeszcze mecze reprezentacji. I to te najcięższe, bo grane pod koniec eliminacji. Prędzej czy później Lewandowski musiał nieco spuścić z tonu.
Redaktor Stefan Szczepłek z "Rzeczpospolitej" podczas niedawnej wizyty w studiu WP SportoweFakty martwił się o naszego kapitana. Właśnie o to, że ten ciągle gra, a Guardiola nie daje mu chwili wytchnienia. Sezon jest intensywny, zaraz po jego zakończeniu reprezentacje rozpoczynają zgrupowania przed Euro 2016. Na początku czerwca rozpoczynają się zaś mistrzostwa. Polska, jeśli chce w nich coś ugrać, będzie potrzebowała Roberta Lewandowskiego w pełni sił.
Będzie potrzebowała swojego robota. Naładowanego, zaprogramowanego na strzelanie goli.
Zobacz wideo: Borczuch: Podbeskidzie pokrzywdzone na własne życzenie
{"id":"","title":""}